czwartek, 27 czerwca 2013

Równowaga


Czyli cztery nogi świadomości

Jak powszechnie wiadomo wszystkie zjawiska światowe i wszechświatowe są algorytmami zapisanymi geometrycznie. Więc posłużę się przy tym opisie bryłą piramidy, której podstawę stanowi kwadrat.
Wyobraźcie więc sobie piramidę o podstawie kwadratu. Jej wierzchołek symbolizuje poziom rozwoju świadomości, jaki możecie osiągnąć.
Ten wierzchołek jest wspierany  przez cztery punkty, z których każdy reprezentuje pewien aspekt istotny dla osiągnięcia zrównoważonego , wyższego stanu świadomości.

Podstawową sprawą dla naszego zrozumienia i doświadczenia jest zabezpieczyć tą podstawę i zadbać o stabilność jej czterech kątów... mamy to robić systematycznie i indywidualnie, bo nikt za nas tego nie uczyni.
Cztery aspekty, które poniżej wymieniam stanowią kamienie węgielne naszej egzystencji. Przeczytajcie uważnie informacje o nich i obserwujcie jakie wywołają w was uczucia.

1. Twoja relacja do własnego ciała fizycznego oraz innych ciał subtelnych, w tym również Ka.
2. Relacja siebie jako człowieka do siebie samego oraz innych.
3. Własna relacja do służby pełnionej wobec Wszechświata, świata oraz społeczności... to często przyjmuje formę kariery, choć nie tylko i nie zawsze.
4. Świadoma relacja do świętych żywiołów, które tworzą świat w jakim żyjemy. Dla nas ziemian są to: ziemi, ogień, woda i powietrze (przestrzeń kosmiczna)


Dla wyjaśnienia podam, że Ka jest naszym rdzeniem przez który płynie energia życia, prana... i ma zasadnicze znaczenie dla jakości życia jak i również ciała fizycznego.
W życiu ziemskim mamy rozwijać nasze Ka, tak że z czasem pełni ono rolę jakby większego bliźniaka naszej fizyczności. Jest to bardzo istotny proces, szczególnie teraz, aby zabezpieczyć własną fizyczną relację z ciałem fizycznym oraz innymi ciałami subtelnymi.

Czas najwyższy uświadomić sobie, że bez fizycznego ciała nie ma wzniesienia... rozwoju... 

Proces przebiega tak, że kiedy nasza świadomość rośnie, osiągając coraz wyższe poziomy, ciało fizyczne musi pomieścić w sobie tę energię, w przeciwnym razie uniemożliwi nam wzrost. Nie możemy pozostać w wyższym stanie świadomości, ponieważ ciało nie uznane przez nas... ściągnie nas w dół.

Jedno z czterech założeń procesu wniebowstąpienia wymaga aby Ka i wszystkie ciała, także ciało fizyczne, były silne i pełne energii.

Druga zasada głosi wagę poznania samego siebie oraz harmonijnych relacji z innymi.
Jeśli człowiek nie wypracował pozytywnych relacji z innymi, w miarę postępów jego rozwoju duchowego negatywne związki będą go hamować w tym procesie i ostatecznie spowodują upadek do niższych stanów energii i częstotliwości. Ważne jest by wchodzić w relacje z innymi z uczciwością i szczerością w kwestii własnych doświadczeń, potrzeb i pragnień.
Łatwo jest zwodzić siebie i innych, że osiągnęło się pewien poziom świadomości i współczucia, kiedy człowiek nie wchodzi w relacje z innymi.
Kiedy jednak nawiązuję bliższy kontakt, jeśli jestem uczciwa wobec siebie i uważna... wtedy te obszary, które nie są wypełnione miłością i współczuciem wyraźnie mi się ukazują, ponieważ drugi człowiek „gra mi na nerwach”. Jak z tego wynika relacje mogą być niewygodne a nawet sprawiać ból. Jednak wielkim błędem jest odcinanie się od swoich emocji... nie mówiąc prawdy i ukrywając swoje prawdziwe intencje przed sobą i innymi. Przed sobą samym nie mamy ucieczki... a drugi człowiek jest jedynie naszym lustrem obrazującym skrywany cień.

Trzeci punkt u podstawy piramidy ma związek z tym w jaki sposób spędzamy swój czas na Ziemi... to jest nasza praca w świecie oraz służba innym.
Nasza praca czy służba jest sposobem wyrażania naszej prawdziwej  jaźni... praca jest manifestacją miłości. Jest naszą osobistą ekspresją, ukazuje nam miejsca, które wymagają uporządkowania... miejsca, w których wciąż panuje chaos.
Nie ma innego wyjścia:
trzeba kochać to co robię... lub... pokochać wykonywane czynności .
Rzeczywisty problem nie tkwi w samej pracy... polega on na sposobie w jaki ją wykonujemy …  i na przekonaniach.

Czwarty punkt u podstawy piramidy oznacza świadomą relację do żywiołów. Jest to Święta Czwórka : ziemia, ogień, woda i powietrze (przestrzeń). W tym ujęciu żywioły są metaforą subtelnych stanów i nie traktujemy ich tu w kategoriach pierwiastków chemicznych.
Te Święte Żywioły są w istocie wielkimi świadomymi istotami, dzięki którym życie na Ziemi mogło zaistnieć i wciąż się przejawia.
Żywioł powietrza porusza się i przepływa przez nasze ciało... jest świadomy... tak powietrze, którym oddychamy jest istotą świadomą.
Żywioł ziemi wspiera nas i z którego jesteśmy zbudowani również jest świadomy.
Wody ziemi, wody, które przepływają po niebie w formie chmur oraz wody naszego ciała też są świadome.
Świadomy jest też żywioł ognia.

Te cztery istoty, ogromne byty połączyły się ze sobą abyśmy uzyskali cielesną formę fizyczną... to jest cud. Jest to dar ofiarowany wszystkim z nas byśmy mogli czerpać korzyści z doświadczeń świata o większej gęstości niż ten, z którego przybyliśmy. Gdyby nie praca i współdziałanie tych świadomych istot...w ogóle nie byłoby wymiaru fizycznego.

Nikt nie niszczy świata w którym żyje, kiedy rozpoznaje świętość tych istot, które pozwalają mu istnieć... ich praca i służba ma zapewnić kontynuację egzystencji w tym wymiarze. Kiedy żywioły pozostają w stanie równowagi... świat fizyczny może istnieć nadal.
Ogólnie mówiąc, w obecnych czasach ludzie żyją w niezrozumieniu świętości żywiołów... świętości samej Ziemi.
Ponieważ ludzie komfort przedłożyli nad doświadczenie... są niespokojni, często depresyjni, błąkają się poszukując pokoju i nadal tkwią w świecie oddzieleni od prawdy kultywując cywilizację technologiczną w nadziei, że osiągną spokój i odpoczynek.
A miejsce odpoczynku jest tu i teraz... otacza nas... obejmuje żywioły naszego ciała... tylko tu można znaleźć spokój i wytchnienie.


Tak więc kochani, nie przeczę że są metody i drogi na skróty... można się prawie natychmiastowo przenieść do wyższych wymiarów i stanów świadomości... tylko na jak długo?
 Jednak nikt nie zdoła przebywać w nich dłużej bez solidnej podstawy. Bez koniecznych fundamentów, które omówiłam, nie można utrzymać wyższych stanów.

Tak więc zadbajmy o swoją podstawę piramidy... nie podaję tu jak tego dokonać, bo w necie są tysiące artykułów (nawet moje go autorstwa też) i wystarczy tylko wybierać te, które wzmocnią nasze podstawy... Na prawdę warto stanąć oko w oko z prawdą i zacząć żyć zamiast uciekać przed życiem...
Powodzenia
Hania

niedziela, 23 czerwca 2013

Odkrycie


Czyli równowaga w punkcie

Cała twórczość WSZYSTKIEGO przebiega poprzez utrzymanie równowagi … balansu.

Najprościej jest umieścić świadomość w dowolnym punkcie swego ciała.
Dla mnie taki punkt to pojedyncza komórka. Skupiam się w sobie i nakazuję ukazanie się jednej całkowicie zdrowej i w równowadze komórki... podświadomość niekiedy pokazuje więcej takich komórek i wtedy wybieram jedną, w niej umieszczam całą świadomość i obwieszczam : Jestem w równowadze.

O skuteczności można przekonać się tylko w doświadczeniu... tu nie ma rozważań ani dyskusji.

Opiszę dzisiejsze odkrycie jakiego doświadczyłam.

Wcześnie rano trzeba było wstać, bo Hanutka wracała do siebie...po ostatnich dniach i niespokojnych nocach wstałam rano niezbyt przytomna, zrobiłam dla nas kawę i taka niezbyt przytomna zaczęłam klecić zdania na temat równowagi.


Przypomniałam sobie, że jedną zdrową komórkę ma każdy człowiek, który jeszcze oddycha...nie ma jednej komórki zdrowej to niechybnie opuszczamy ciało... nie ma tłumaczenia, jedną komórkę mam...

Więc zaprezentowałam jak to ma wyglądać... rzekłam z całą mocą jaką miałam do tej jednej komórki: Jestem w równowadze... i natychmiast poczułam w ciele jakby prąd...bardzo szybko ogarniał całe ciało, tak że nie nadążyłam obserwować w jakiej kolejności się rozchodzi... w tej samej chwili moje ciało się wyprostowało a ja ze stanu zwiędłego przeszłam w stan całkowitego obudzenia i rześkości.

To było oszołamiające doświadczenie.
Hanuta natychmiast zrobiła to samo i patrzyłyśmy ze zdumieniem na siebie nawzajem...

Pożegnałyśmy się serdecznie na peronie... Hanutka pojechała do siebie a ja wracam do siebie...


Wiem, że zawsze podczas spotkań klubowych moja energia jest jakby zasilana i to co robimy na spotkaniach lekko... w codzienności nie zawsze jest tak szybko osiągalne.

Po południu postanowiłam powtórzyć doświadczenie.... no i rzeczywiście, trochę to trwało...
Skupienie uwagi w punkcie wymagało kilku oddechów a utrzymanie uwagi … jeszcze kilku... a cha, trzeba dodać, że nie zawsze jest to na pstryk.
Po wypowiedzeniu : jestem w równowadze, Jestem zbalansowana... też strumienie nie były tak intensywne jak wcześniej … jednak zadziałało.

Następnego dnia powtórka i idzie lepiej … ooo no to już jestem w domu.
Pierwsze doświadczenie było modelowe... pokazało do jakiego stanu mam dojść ćwicząc swoją uważność i determinację...

Powiem wam, że jest to odkrycie epokowe... otrzymałam algorytm jak tworzyć. Tak, właśnie tak mamy tworzyć... naturalnie i bezwysiłkowo.
Nie potrzebujemy wcześniej zapoznawać się z wiedzą z zakresu fizyki, chemii, biologii, matematyki … i jakiejkolwiek dyscypliny naukowej.

Mamy tylko wejść w swój punkt i tam skupić swoją uwagę i świadomość.

Informacja przekazana w tym miejscu skupienia natychmiast ogarnia pozostałe komórki i promieniuje do świata zewnętrznego... aż gdzieś na poziomie kosmicznym poszczególne dyspozycje łączą się w większą i co raz większą równowagę...

Każda Istota ma inny punkt równowagi i inaczej go osiąga... i to jest bardzo ważne   moja równowaga może wyglądać całkiem odmiennie od twojej.

Tak więc kochani nowy czas wymaga nowych postaw. Kiedyś bardzo ważne było zajmowanie się światem zewnętrznym, polityką... nauką … biznesem... i co tam jeszcze wymienicie, to było na pierwszym miejscu. Nasza uwaga była rozproszona na cały świat i wszechświat.

Teraz mamy współdzielić wszechświat... a więc mamy być skupieni w jednym punkcie, w jednej swojej komórce i pozwolić nadanemu impulsowi płynąć w nieskończoność... i obserwować jak tworzy się całość z pojedynczych impulsów...

No i chciałam dodać, że nauka nie przestanie istnieć... ona nadal będzie bardzo ważna jak i całość wiedzy, jednak nie najważniejsza. Jej zadaniem będzie opisywać to co stworzone zostało spontanicznie, lekko … z posiadanych potencjałów, którym pozwalamy się swobodnie manifestować.


Po prostu wszyscy będziemy tworzyć zgodnie z tym podstawowym algorytmem, nauka będzie opisywać te procesy i … koniec z tłumaczeniem, że coś innego myślałam a coś innego wyszło.

Jak w punkcie skupienia przekażę, że coś ma zniknąć … to to zniknie i tłumaczenie, że chciałam coś innego jest bezsensowne, bo wszyscy będą wiedzieli o algorytmie i nikt nikogo nie będzie krytykować... jedynym sędzią pozostanie obudzone i czyste sumienie... i możliwość dokonania zmiany.


Hania, Fateha, Gerlanda, Anillah, Shee











A cha stało się


Czyli właśnie rozpoczęliśmy tworzyć nowe

Wiele się działo i to wszystko przepływało jakoś falowo, więc opiszę po kolei przebieg ostatnich kilku dni.
Już w piątek, gdy spływała na nas siła ducha, miałam informację że mam  jechać do kamiennych kręgów w Grzybnicy. Jednak czekałam na wizytę mojej przyjaciółki i byłam zajęta zwykłą logistyką... w sobotę z wielką radością uściskałyśmy się i … zaczęła się nasza wspólna przygoda.
Zaraz rozpoczęło się intensywne działanie, przerywane jedynie na krótki sen i posiłki... tego jeszcze nie przechodziłyśmy wspólnie i obie byłyśmy zadziwione obrotem zdarzeń.

Każda nawet z pozoru niewinna rozmowa kończyła się potężnym aktem oczyszczania... to akurat nas nie dziwiło, jednak tempo … o to już było niezwykłe.

Pod koniec drugiego dnia zaczęłyśmy kojarzyć fakty... obie mamy jechać do kamiennych kręgów, choć nie bardzo wiedziałyśmy o co chodzi.
Dwa kolejne dni przebiegały w bardzo intensywnym oczyszczaniu, tak że nawet noc poprzedzająca wyjazd była dla mnie nie przespana... a kiedy spytałam Hanutkę rano o czym ze mną rozmawiała, to okazało się że ona spała i nic nie pamięta...
Środa rano, siła uzdrawiania tego dnia mocna, mamy taki wewnętrzny przymus by jechać jak najszybciej.
Nawet nie jadłyśmy śniadania, tylko spakowany prowiant zabrałyśmy z sobą i w drogę....
Przed samochodem był wyczuwalny słup energii, która jakby nas prowadziła... w takiej atmosferze głośno wyśpiewywałyśmy alikwoty i mantry....
Gdy zbliżałyśmy się już do celu, poczułam, że mnie nie ma w ciele.. samo ciało prowadziło samochód... to było bardzo dziwne... skręcamy już na drogę leśną .. a tu taki widok:
po lewej stronie drogi leżą pościnane pnie ogromnych drzew, stoi traktor włączony a za kierownicą w pozycji półleżącej śpi młody człowiek. Zaiste widok dziwny...
Dojeżdżamy do kręgów, wysiadam z samochodu i ogarnia mnie zdumienie... jest cicho, wszystko poza ptakami śpi.... nie ma ruchu jakiejkolwiek energii...

Hanutka przygotowuje nam jedzenie, raptem pojawia się ptaszyna i nas ochrzania, mamy kończyć i wejść w kręgi... tłumaczę, że jesteśmy głodne i zaraz kończymy... ptaszyna podlatuje bliżej i jeszcze bardziej nas ponagla.


Zdejmujemy buty i pędzę do kręgu książęcego... jestem w środku... martwa cisza... czuję ogromną wyrwę po północno zachodniej stronie.
Dziwnie się czuję... jestem zdezorientowana, bo kilka lat temu wyglądało to zupełnie inaczej....nie wiem co mam robić... Zdezorientowana patrzę jak Hanutka wchodzi w krąg i wywala na mnie zdziwione oczy... Mówię jej o swoich odczuciach, a ona ze zrozumieniem włącza się do pracy... wcześniej nie odwiedzała tego miejsca, więc i nie bardzo rozumiała moją dezorientację.
Poszłyśmy w totalny spontan... każda robiła swoje nie oglądając się na drugą.
W niewytłumaczalny sposób, w jednej chwili powstały dwa słupy z mojej energii, tak że wyrwa została uzupełniona.
Podeszłam do kamienia centralnego... ja go nazywam Kniaziem... kładę na nim ręce i czuję, że nie ma już kontaktu z centrum Ziemi. Idąc za potrzebą serca, obejmuję kamień … i nic... kanał za mały (?)... wołam Hanutkę i to samo robimy we dwie... energia rusza bardzo ospale... Czuję się nieco wyczerpana, jednak idziemy do kręgu kapłańskiego.
Staję w środku i … jest też wyrwa... głośno mówię o tej wyrwie i nie bardzo czuję się na siłach ją załatać i nagle słyszę jak Hanutka ogłasza,  że tym razem ona zostawia swoją energię... uff jaka ulga.
Siadam więc w wewnętrznym kręgu przed czterema kamieniami obrazującymi radę Starszych Kapłanów... śpiewam alikwoty i czuję, że brak  jest harmonii, jeden kamień jest jakby w opozycji...w tym samym czasie przychodzi pomoc, to spływa Daźbóg... uspokojona wychodzę z kręgów i spokojnie czekam na ławeczce na przyjaciółkę.
Obie jesteśmy zmachane... pijemy łyk kawy... patrzę na krąg książęcy i czuję jak moja energia tam przepływa... ciało słabnie i ze zdziwieniem nie wiem co robić...


W końcu idziemy do kręgu uzdrawiaczy... po cichu myślę, że może otrzymam tam pomoc...
Wchodzimy do kręgu, kładę się z nadzieją na trawę i... czuję ukucia, wiele ukuć, no dosłownie jak na łożu fakira. Mówię o tym Hanutce i widzę jak ta pląsa między kamieniami cała w uśmiechach... jednocześnie słyszę, że to jej dom... ja tu jestem tylko gościem i najlepiej jak wyjdę na wał.





 Chcę wstać a nie jest to proste, bo umęczenie wgniata mnie w ziemię...marudząc ostatecznie się przeniosłam na wał... prze moimi oczyma jest kamień z wyraźnie wyrytą twarzą... oczy uśmiechnięte i toczy ze mną rozmowę, śmieje się z mego umęczenia.



Okazuje się, że w tym kręgu wszystkie kamienie są ustawione jakby plecami do centrum... wewnątrz płynie harmonijna energia, tylko zerwane jest połączenie z pozostałymi kręgami... o tym mówi mi Hanutka i coś tam czyni... na koniec stwierdza, że wszystko gotowe i wracamy na naszą ławeczkę.





Opowiadam, że jeszcze są inne kręgi między innymi kobiet, jednak nie mam siły tam iść i nie czuję bym musiała. Dodaję, ze przecież jeszcze muszę się zregenerować, bo będę prowadzić auto a jest to szmat drogi.
Z tej rady na inną ja zostaję i dogorywam na ławeczce a Hanutka gnana wewnętrzną potrzebą idzie do tych kręgów... czas płynie, pojawili się państwo opiekujący się parkingiem... zapadam w drzemkę i budzę się... wciąż ogromnie wyczerpana...w końcu po godzinie wraca Hanuta, kupuje jeszcze jakąś broszurę i rozmawiając o wrażeniach pakujemy się w drogę powrotną.






Obserwuję swoją nie najlepszą kondycję i wciąż wyciekająca energię... szukam rozwiązania jak się pozbierać i wejść w rolę kierowcy.... nagle zauważam jakiś błysk... rośnie w silny blask i taka przeźroczystą kopułą przykrywa krąg książęcy. Gdy kopuła sięgnęła ziemi, pojawia się Białobóg i z uśmiechem mówi, że nasza praca w tym miejscu jest ukończona.


Właśnie zastanawiałam się co my tu właściwie robimy i … dowiedziałam się... aby energia mogła płynąć potrzebne jest żywe medium i właśnie do tego byłyśmy potrzebne.
To pakowanie przebiega dość markotnie, bo i Hanuta pełna wrażeń opowiada o swoim spotkaniu z dwiema kobietami : jedna starsza przekazuje, a druga młoda przyjmuje wiedzę... z przekonaniem twierdzi, że jest to krąg kobiet z czym i ja się zgadzam. Jednak wiem, że „obowiązująca” wiedza twierdzi, że to miejsce stworzyli Goci.
W powietrzu unosi się ponaglenie... jedźcie już... więc żegnamy kręgi i ruszamy w drogę powrotną.
Jedziemy przez las a ja mam dziwne uczucie... jakby energia była przyklejona do moich pleców... okazuje się ze Hanuta czuje podobnie. Mijamy las, traktorzysta z traktorem zniknął... wyjeżdżamy na trasę... a ja wciąż czuję energię....To wyglądało tak, jakbyśmy rozciągały te pasma energii przez teren, który przemierzałyśmy.

Jestem mocno skupiona na kierownicy i niepewnie się czuję w swoim ciele, więc w samochodzie jest cicho. I nagle słyszę jak Hanuta oburza się na kłamliwe informacje... z nudów zaczęła czytać kupioną broszurkę i rozminięcie się z prawdą w tej lekturze jest powodem jej oburzenia... i to jakiego … nawet na mnie nakrzyczała ha ha ha.
Proponuję jej odłożenie tej „lektury”... przecież to Słowianie byli założycielami i stąd pomoc naszych przodków, właśnie Słowian a nie Gotów.... nie spotkałam tam Gotów... i mnie to wystarczy.
Tą dziwną dyskusję przerywa jeszcze dziwniejsze zdarzenie... samochód niby jedzie a się nie porusza... sprawdzam na liczniku jest 80 km/ha... nie jest to kosmiczna prędkość ale samochód powinien jechać a on jakoś tak dziwnie... jakby na uwięzi... a mnie zaczynają naprężać się plecy...jesteśmy dopiero w połowie drogi i gorąc niemożliwy. Zaczynamy głośno wyśpiewywać alikwoty... po chwili samochód dalej jedzie... jeżdżę ponad trzydzieści lat a z takim doświadczaniem jeszcze się nie spotkałam.
Samochód jedzie, naprężenie z pleców zniknęło i energia rozciąga się dość podobnie do rozwijanej z kłębka nici.
Jesteśmy na miejscu.. wysiadam z samochodu.. nogi się uginają a ręce ledwo odklejam od kierownicy... i rośnie we mnie jakaś dziwna emocja.
 Pokonując z trudem powietrze wchodzimy do mieszkania.

Jestem tak zmęczona, że padam na łoże i melduję o przestawieniu pór dnia... najwyżej w nocy będziemy jeść, pić kawę i gadać....

Sen nie trwał nawet długo... zregenerował nieco nadwątlone siły fizyczne... a energetycznie nadał kiepsko.
Wygodnie usadowione rozważamy dzisiejsze doświadczenie i... olśnienie... myślałyśmy, że trzeba aktywować nową energię, bo stara wygasła... a tu informacja: nie było aktywacji energii....  kolejne zdziwienie... spokojnie pozwalamy płynąć informacjom.
Okazuje się, że energie kręgów pozostaną wygaszone, to co trzeba było zrobić,,, to pozwolić, pomóc, … przenieść wiedzę z kręgów do sieci a w tym miejscu krzyżują się pasma złote i platynowe.... do tego potrzebne były osoby żyjące przez które to wszystko miało się zadziać... Wiedza ta raz wpuszczona w sieć jest teraz dostępna w każdym punkcie Ziemi dla każdego, kto tak wybierze.
Jak zakończy się transfer wiedzy, to nasze energie pozostawione w kręgach do nas powrócą... a przodkowie odejdą na emeryturę przez wir, portal jaki został utworzony w kręgu uzdrowicieli.
Miejsce naszych przodków zajmują ci spośród nas, którzy tak wybiorą... będziemy tworzyć Złotą Epokę na bazie prastarej i niezmiennej wiedzy czerpanej sukcesywnie z siatki energetycznej.
No nic innego, tylko dwa niekumate kable pojechały i teraz dziwią się światu ha ha ha...
Pojawiło się też co to za emocja mną zawładnęła... a jakże, była to złość, że taka byłam dzielna, tyle z siebie dałam... a Hanuta miast mnie wychwalać tylko twierdziła, że ona też jest zmęczona.... Oczywiście całą tą figurę wraz z emocjami oddalam do światła i długo jeszcze się śmiałyśmy....

Jednak z tymi figurami, hologramami, kalkami czy jak tam chcecie nazwać te skorupy praca trwa nieustannie... wielu ludzi, którym przekazałyśmy jak sobie z tym radzimy, ze zdziwieniem robi swoje oczyszczanie tak lekko i tak efektownie.... Jednak tu potrzebny jest kontakt osobisty.... samo opisanie, bez przekazania wzorca jest tylko intelektualną wiedzą i co tu dużo mówić, mało  skuteczną... więcej zyskuje się bezsłownie przez bezpośredni kontakt komórek.
Tak więc łapałyśmy okruchy wiedzy, która przez nas przepływała wartkim potokiem jeszcze następną dobę.
Ostatniego dnia pobytu Hanuty zaczęło się życie bardziej towarzyskie... najpierw odwiedziłyśmy koleżankę, która z nami do kręgów pojechać nie mogła.... jednak relacji naszych była ciekawa. W trakcie opowiadania oczy Eli robiły się co raz bardziej zdumione, aż w końcu włączyła nam You Tube z panem Tadeuszem Owsianko, który innymi słowami mówił o tym samym co myśmy właśnie doświadczyły.
Po powrocie do domu ponowne parcie na sen... a po południu przyszła Grażyna i też potrzebowała tej wiedzy.... z którą my same jeszcze nie do końca jesteśmy ułożone... Ta wiedza stopniowo się rozjaśnia... pojawia … rozwija...
Kolejną porcję tej wiedzy otrzymałyśmy w dniu odjazdu Hanuty, tak że omal byśmy przegapiły jej pociąg … Na peronie znowu misiaczki i z tą nową wiedzą każda ruszyła w swoją stronę.....











poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wehikułem przez czas o przestrzeń



Czyli czym jest ciało




Od wielu lat piszę artykuły na temat : „Instrukcja obsługi człowieka”
W 2009 roku przeniosłam wszystkie wcześniejsze artykuły na bloga Homoseparatus.
Ten blog był dedykowany jeszcze rozdzielonemu człowiekowi a artykuły stanowiły jakby drogowskazy jak powrócić do jedni i równowagi.
Tu podaję linki do artykułów na temat naszego ciała jako wehikułu służącego do transportu duszy i ducha :
  1. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-i-jego-wielowymiarowosc.html
  2. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-ciag-dalszy.html
  3. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ego-co-to-za-byt.html
  4. http://homoseparatus.blogspot.com/2010/12/zniszczyc-swoje-ego.html
  5. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ciao-co-o-nim-wiemy.html



Kilka dni temu przeczytałam bardzo ciekawy materiał Beaty Odrzywolskiej opublikowany na Facebook w grupie powrót do edenu.
W bardzo poruszający sposób jakby podsumowała istotę tych moich wcześniejszych artykułów, dodając własne rozszerzenie i interpelację... choć sądzę, że wcześniej nie zapoznała się z moim widzeniem tematu.
Uzyskałam zgodę autorki na publikację w tym miejscu jej przemyśleń.
A czynię to z ogromną radością i w przekonaniu, że tak trzeźwe i proste wytłumaczenie pozwoli Wam cieszyć się życie i własną cielesnością.

Życząc miłej i owocnej lektury pozostawiam Was z wartościowym artykułem.
Hania


Zawsze czułam że coś jest na rzeczy.

Autor: Beata Odrzywolska

Kochani, dorzucę swojego - wywrotowego posta. Więc jak ktoś chce spokoju , lepiej nich nie czyta.
Zawsze lubiłam puzzle. A żeby ułożyć układankę to potrzeba wiele elementów. Nie wszystkie od razu pasują do siebie. Dopiero na koniec wszystko się klaruje i wychodzi obrazek nieba. Długa się zbierałam żeby to napisać. Bo trudno to ująć w słowa. Jest takie nieuchwytne. Słów brakuje żeby opisać i wytłumaczyć. Więc wybaczcie , jak niewiele zrozumiecie.
Całe życie czułam że żadna z religii nie jest ani skrajnie dobra , ani skrajnie zła. Każda ma wiele wartości, cennych wskazówek. Ale i każda jest w jakiś sposób wypaczona. Patrząc chronologicznie to ostania pojawiająca się na ziemi z Jezusem ma chyba najwięcej latarni na drodze .Ale też mi w niej czegoś brakuje .Więc szukałam. Szukałam.
Na dziwne ścieżki wchodziłam....
Czy znalazłam, do końca nie wiem. Ale najbardziej mi pasuje.
Równowaga. Zawsze to powtarzałam. Musi być równowaga. Mamy
wszystkie narzędzia , tylko się dobrze rozejrzeć. Tak mamy wszystko co potrzeba. Proste jest genialne. Wszystkie dane mamy. Tylko rozwiązać równanie. Moje sny, czasem dziwne, czasem przerażające (suma całego życia) dały mi dużo do myślenia.

Wszystkie choroby jakie przeszłam. I fakt że z nich wychodzę. Bez leków - daje do myślenia. Przeczytana biblię i parę przekazów - dają do myślenia.
Tak myślenie - po co to mamy ? Też daje do myślenia.

Tak , tu i teraz jestem obserwatorem i dużo myślę. Też daje do myślenia. 

Moja astma którą mam od 12 lat jest w stanie zaniku. Od prawie dwóch lat bez leków. Uparłam się że bez leków. Irracjonalny upór którego sama nie rozumiałam. I co wyszło ? Organizm sam wymusił ćwiczenia oddechowe , żeby się nie udusić. Ćwiczenia , które dzisiaj nazywamy oddechem kwantowym i konsolidacyjnym. Instynktownie robię te oddechy , prawie automatycznie. Heeę , więc co jest tu grane ?

Ha grane .... hmmm też daje do myślenia.

Więc zapadłam w dziwny letarg . W przestrzeni serca, domagałam się wyjaśnień. Pojawił mi się hmmm taki film... ?! długi i dosyć pokręcony , ale z perspektywy czasu widzę że ma sens.

Tworzyliśmy rasę ludzi. My wszyscy, wspólnie. Stąd też wiedza jak leczyć (hmmm tak energetycznie ) bo fizycznie to nie do końca wychodzi,a przynajmniej lekarzom. Tworzyliśmy od podstaw, od atomu i fotonu .Stworzyliśmy garniturki. Pozwoliliśmy im rosnąć i się rozwijać. Ewoluować. Długo to trwało. Stworzyliśmy jak inne rzeczy, jak rośliny i kamienie. Jako hmm pewną egzotykę.

Długo, długo po tym pojawiła się myśl żeby tego doświadczyć.
Pojawił się król Anu ze swoim niezwykłym umysłem i wprowadził parę modyfikacji genetycznych. Żeby nas bardziej dostosować na przyjęcie duszy. Tak żeby duch mógł wejść w garniturek , doświadczyć co chciał i swobodnie wyjść. Zostawił nam cząstkę siebie, swojego umysłu w naszym dna. Jakby się kiedyś pojawił problem z wyjściem, żebyśmy mieli koło ratunkowe i jednocześnie genialny system zabezpieczeń. Proste,genialne. Chociaż technicznie mocno skomplikowane.

Tak,nie wierzę że to manipulacja z wszczepianiem jakiegoś gadziego DNA w nasze. 
Tak skomplikowane urządzenie tworzyli genialni genetycy, naukowcy. Nie wierzę że tak naiwnie dali się wmanewrować i zmanipulować by weszli w te ciała.  
Hehhh jak przystało na rasowych naukowców to sami chcieli je na sobie przetestować. Tak samo jak wielu robi to dzisiaj. Tak było zawsze. To nie naiwność i manipulacja. Tak nam wmówiono. 

Ale taka była konieczność. Przetestować. Ktoś to zrobić musiał.

No i wdepnęliśmy w złoto....

Lewa półkula i myślenie analityczne to spuścizna Anu. Nasze koło ratunkowe i zabezpieczenie.

Eh te moje wiecznie tłukące się w głowie "pokochać węże" (Anu jako gad wężowy, wąż demonizowany , wyszydzany , siejący strach i niszczący. Tak niszczący, ale będący jednocześnie kołem ratunkowym. Wąż na pustyni ratował ludzi. Dzisiaj jad węża jest antidotum na choroby, wąż ratujący życie .





Wąż co skusił jabłkiem Ewę (znaczy się co ? doprowadził na skraj przepaści i dał lekarstwo - jabłko jako oczyszczenie { hehehe kocham jabłka , a Wy ?} no i pień mózgu ludzkiego w kształcie węża) Pokochać węża nie zabijać go.)
Lewa półkula mózgu i analiza i gadające Ego=Anu , sprawia że czujemy się jakbyśmy kręcili się w koło. Dzielimy włos na czworo , analizujemy każdy z aspektów. Mocno to spowalnia działanie. Mocno spowalnia reakcje. Wręcz czujemy że czas zwalnia i się wlecze.

Wymusza zatrzymanie się i zadanie pytania do czego dążymy, czego tak na prawdę chcemy ?
Sprowadzę do poziomu narzędzia , laboratorium chemicznego ciało ludzkie. Sprowadzę do tego - czym w istocie jest.

Mieszkaniem duszy. Przewoźnikiem dla duszy. Sacrum duszy. Świątynią Boga. Wiele nazw padło. 
Stworzonym przez kogoś (nas samych). Miało na początku szkice, plany,wykresy, równania , wzory, symulacje itd itd itd. Było/jest jakieś równanie , które definiuję alchemię miłości i alchemię nienawiści. Równanie , wzór. Składowe części różnych pokarmów , które uruchamiają w organizmie różne przyciski i włączniki. Inne wyłączają.

No i trzeba to coś zdrowo przetestować. Ktoś powie eeee tam to tylko garniturek. Ja powiem to AŻ CIAŁO. Tak nasze ciało. Jest ważne. 
Nie ważniejsze od duszy. Ale ważne tu i teraz bo jest testowane. To kosmici tym ciałem się interesują. To ciało porywają. Nie duszę. Ciało. Już abstrahując czy jest to rzeczywiście prawda, czy fikcja. Wymysł,fałsz - dla mnie nie ma historycznego znaczenia.
Zwracam uwagę na ciało. Jego wagę. Jego unikalność. To ciało przeszło miliardy testów. Jest wytrzymałe. Funkcjonuje w wielu warunkach. Skrajnie niskich i wysokich temperaturach. Skrajnym obciążeniu traumami. W radości i bólu. Śmiechu i tańcu, w pracy na wysokości , przy kopaniu rowów. Siedząc przed komputerem. Dostosowuje się do różnych warunków. 

Niektóre funkcje może włączyć sam człowiek. Inne tylko duch.  Niektóre funkcjonują po połączeniu ciała i ducha.
 Jest unikalne na skalę całego kosmosu. Wielu chciało by je mieć. Ale figa. Nie ma na skróty.
Trzeba się wcielić w szkole na ziemi i przejść 12-sto wymiarowy etap karmiczny. Nauczyć się instrukcji obsługi tego urządzenia. Miliardy ciał , wiele dusz. Każda testuje różne funkcje.

Przechodząc różne etapy. Od łagodnych i miłych po skrajności. Testując ciało, jego wytrzymałość i sztuczną inteligencję (lewa półkula), wytrzymałość i odporność psychiczną. Każda dusza w takim ciele ma swoje zadanie do przetestowania. Jedne robią za aniołów inne za diabły. Każde doświadczenie jest znakiem drogowym. Znakiem informacyjnym, który kiedyś znajdzie się w instrukcji. Informacją jak na jakimś mierniku, który pokazuje --- hola chłopie wlazłeś na żółte pole przeginasz. Okej przeginam , ale panuję dam radę wrócić. Miernik dalej pokazuje - chłopie czerwone pole - koniec. Punkt bez powrotu - ciało umiera. Upsss mówi dusza , wraca do .... czegoś tam . Analizuje gdzie błąd i wraca w nowym ciele. Ale znak drogowy postawiła. O tak.

W dobie komputeryzacji tak chyba najłatwiej opisać i wytłumaczyć. Przynajmniej dla mnie.

Co włącza lewą półkulę mózgu ? Stanie nad przepaścią. Stanie na krawędzi. Okej, ale skoro tak sobie stoję, to co doprowadziło mnie nad ten skraj ? 
Przeciążenie, przeładowanie, zmęczenie, przesilenie. Brak oczyszczenia. zakwaszenie. mam niskie wibracje ciała. Mam złogi i toksyny. Mam złogi i toksyny.

Mam silnie zakwaszone ciało.......Zwykła chemiczna reakcja. Zakwaszone ciało choruje. Są bóle, dyskomforty. Im bardziej zakwaszone, tym poważniejsze choroby .Podnoszenie ph organizmu , powoduje oczyszczenie (fizycznie organizm się oczyszcza, biegunki, rozwolnienia, wymioty, poty itd).Pojawia się coraz lepszy nastrój. Milsze i sympatyczniejsze myśli. Pomału powraca radość i miłość. I chęć życia. Konkretna reakcja chemiczna w ciele powoduje konkretne odczucia, myśli i reakcje. Bo jak jesteś pełen chęci życia i z radosnym usposobieniem to nie myślisz o złośliwości i zabijaniu. Drażnią Cię filmy - mordobicia. No żeby nie było tak wesoło, to w drugą stronę też przegiąć można. Bardzo alkaliczne ciało to martwe ciało. Więc ostrożnie. Równowaga. Musi być równowaga.
 Ciało żeby mogło w pełni sprawnie nosić swojego ducha i być w pełni sprawnym
pojazdem musi mieć ph trochę ponad 7. Ph 7,34 jest takim które daje życie w pełni zdrowia i jednocześnie jest możliwość kontaktu za "za zasłonę". Dopiero wtedy dusza może swobodnie przekraczać linie czasów, wymiary , różne gęstości. Ciało nie blokuje w żaden sposób. Bo wtedy nie ma lęków i strachów. Tylko ciało zakwaszone kumuluje w sobie lęki i strachy.

Zrównoważone jest tego pozbawione.

Jest to też efekt właściwego jedzenia. Brak mięsa i ryb. To podstawa. Zwierzę stojące w rzeźni i czekające w kolejce na śmierć odczuwa tak samo silnie strach. Strach - w postaci niskiej wibracji utyka w tężejącym ciele. Przesiąka niską wibracją. I trwa w nieskończoność. A potem to jedliśmy i sami tym strachem się stawaliśmy. 

Jesteśmy tym co zjedliśmy. Dosłownie. To są te kody śmierci. Niskie wibracje, które w nas utknęły.
Materiał budulcowy, który nie jest trwały i się z czasem rozpada. Dlatego też ciągła potrzeba jedzenia. A ciało ludzkie jest niezniszczalne. Pod warunkiem że z dobrego materiału zbudowane. No .... co nie oznacza że w ogóle jeść nie trzeba. Przeciwnie. Organizm ludzki wymienia komórki na nowe. Ale jak z dobrego, zdrowego materiału to nie potrzebuje wiele jedzenia. Całymi tygodniami, miesiącami można by się obejść bez jedzenia. 
No nie to żebym była tak wszystko wiedząca..... Syn koleżanki jest mikrobiologiem. Pracuje w instytucie atomistyki .Przeprowadza prace i badania nad klonowaniem.
Sporo z nim rozmawiałam. Oświecił mnie trochę w temacie.

Organizm ludzki wymieni wszystkie komórki na nowe.

Wszystkie, z najmniejszymi atomami w kościach, ścięgnach , stawach. Trwa to około 7 lat.
No i w ten sposób ciało ludzkie jest nieśmiertelne jak i dusza.

Odnosi się to do zdrowego ciała. Bo jak są choroby i deformacje genetyczne to niestety dłużej. Wtedy jest potrzeba wielokrotnej wymiany z jednoczesną regeneracją uszkodzeń. No może z 70 lat. Albo 300 lat. Tak daleko nie zajrzałam. Ale to już szczegół, jak się zna podstawę....
.
Więc mamy nieśmiertelne ciało i nieśmiertelną duszę. I co z tym dalej ? Hmmmm ciekawość i chęć doświadczania.
 No a jak na naukowców przystało to chcieliśmy najpierw na sobie wypróbować. No i wdepnęliśmy w szambo. Ale jest koło ratunkowe króla Anu. I wracamy do domu. Tylko co to oznacza ?
Zawiłości ciąg dalszy. 
Dusza jak nasiąknie niską wibracją ciała też utyka między wymiarami. Jest przywiązana do energii w których żyła. 
Tak sobie myślę że wielcy przewodnicy tego świata jak Budda, Jezus i inni może niekoniecznie doszli do 13 bramy. Chociaż Jezus to raczej tak. Ale na pewno zostawili dodatkowe znaki i latarnie na swojej drodze. I w granicach swojej ścieżki chętnie nas wspomogą. Im też zależy by się wyrwać dalej. Bo mają zamkniętą drogę ścieżki dalszego rozwoju. Znaki i latarnie to dosyć mętne określenie. Często nierozpoznane, bądź błędnie interpretowane.

Zacznę z innej strony.

To nasze ego. Lewa półkula - analityczna.

Włącza się jak stoimy na krawędzi. To źle ? Nie. To nas 
wstrzymuje.
Gada do nas. Źle ? Nie. zmusza do myślenia. Żąda odpowiedzi, w czym zrobiliśmy błąd. Źle robi ? Nie. Jest naszym ratunkiem , sprzymierzeńcem i genialnym systemem zabezpieczeń. Przed samozniszczeniem. Dzieli włos na czworo, wstrzymuje czas. Po to byśmy doszli co źle zrobione. Co źle zrozumiane.

Ludzie pokochajcie ego ♥ . Jest naszym sprzymierzeńcem.

Lewa półkula w połączeniu z prawą działają cuda.

Współpracują. Tworzą nowe sposoby testowania ludzkiego ciała. Tworzą świat iluzji, wrażenie spadania na nas ciemnych.
Ale mamy miliony znaków drogowych i latarni. Mnóstwo podpowiedzi. Tam gdzie lęk się pojawia to najpierw pytanie powinno być postawione - co źle zrozumiałam ? Jakiej lekcji nie odrobiłam. Co przeoczyłam. Dopiero wtedy jeszcze raz spojrzeć na całość. Z góry.

W czasie pisania tego tekstu , wiele razy przerywałam.

Senność mnie ogarniała. Spałam. Miałam sen/jawę. Pojawił się świetlisty miecz. Wzięłam go w garść. No i się zadumałam. Gdzie podpowiedź i latarnia ? np. Joanna d'Arc .

Dostała od Boga taki miecz. Wojowała nim. Wiadomo jak skończyła.

Ja odrzucam miecz do wojowania. Nie chcę walczyć. Jest to całkowite przeciwieństwo mnie. Ja chcę budować i tworzyć. Nie wojować i niszczyć. I pewnie też dlatego wyrzucało mnie z medytacji o burzeniu murów. Nie chcę burzyć niczego. Ani muru , ani niczego innego. Ten mur to labirynt , który mamy przejść. Jest jak zadanie, zagadka , doświadczenie które mamy zdobyć. Wtedy otworzą się ukryte , niewidzialne dotąd wrota. Tak to myślę.

Co do miecza to w taki sposób postrzega to mózg, lewa półkula. A czym rzeczywiście jest ? Może to świetlista autostrada do jazdy w poziomie i pionie z rondem w okolicy

serca ? Hmmmm chyba się nad tym zadumam.....

Wielu przed nami w całej historii istnienia ziemi, doświadczało podobnie jak my. Czerpać podpowiedzi z historii. Zapisków, podań ludowych. To skarbnica wiedzy.
Nie bez powodu na złego, agresywnego się mówi - co ci leży na wątrobie ? Wątroba kumuluje toksyny , złości. To tylko taki mały przykład. Nie będę wypisywać wszystkich. Sami poszukajcie, rozejrzyjcie się.
No więc testujemy ciała, genialne w swej konstrukcji narzędzie do przewozu duszy. Teraz w czasach ostatecznych zbieramy wszystkie dane.
 Powracają do nas doświadczenia całego rodu , narodu. Filtrujemy to, transformujemy i odsyłamy do katalogu instrukcja. Po co ?

Po co w ogóle stworzono ciała ? Przecież dusza jest doskonała. Bóg jest doskonały.

Doskonały, ale samotny. Sam. Jest wszystkim i niczym. Kołem i kwadratem ale nie nazwanym , więc o tym nie wie. 

 Jest ani dobrem , ani złem. Ani radością ani smutkiem. Bielą i czernią. Materią i antymaterią. Czymś nienazwanym, nieokreślonym. Nijakim. Ma wszystko i nic. Może czuł się niepełny ?
Podzielił się jak pantofelek na pół. I stworzył swoje przeciwieństwo.
Sam jest antymaterią i stworzył materią. Po to by móc wszystko nazwać. Żeby coś nazwać trzeba tego doświadczyć. A jak dusza, duch , cząstka antymaterii ma wejść w materię ?

Trzeba stworzyć idealnie pasujące ciało.

No i stało cię ciało. Które teraz testujemy.

Tu nie ma nic przypadkiem. Debil nie projektował ciała.

Nic nie wyrzucamy, nic nie burzymy. Wszystko jest potrzebne. Trzeba się tylko nauczyć instrukcji obsługi. Ma być równowaga. Idealna współpraca duszy i ciała. Nikt nikogo nie ma więzić. Ma być miłość , wzajemny szacunek. Współpraca , tworzenie, budowanie, nazywanie.

Znajomość obsługi da możliwość korzystania z narzędzi ducha do działania w materii. Bóg wreszcie będzie nazwany i określony. Będzie miał towarzystwo. Bo takie połączenie ciała i ducha da możliwość wzajemnych odwiedzin. Wędrówek po uniwersum. Nowego innego tworzenia. I wielu innych cudów.

Przedszkole i zabawy w piaskownicy etap kończymy. Zbieramy dane. Jak dobrze lekcje odrobione to 13 wrota otworzą się same. 13 galaktyka , jak 13 wojownik , jak 13 znak zodiaku już jest na nieboskłonie. Czeka wężownik (o ironio znowu 
węże) z pomostem.
Ze schodami do nieba.
Tak to nazwałam, określiłam. Wymagało to sporo wysiłku. Dla
mnie to wskaźnik jak daleko odeszłam od tradycyjnego wykorzystywania mózgu
Takie są moje odczucia, myśli, spostrzeżenia. Tak to widzę i czuję.
I mówiąc szczerze czuję ogromny spokój. Błogość, lekkość.
I znowu senność. Czuję że stoję na progu , na wycieraczce. Na progu domu.