sobota, 11 maja 2013

Cywilizacja Dzieci Słońca


J

Czyli ciąg dalszy Iluzji

Na starcie chcę podkreślić, że moja prawda dotyczy tylko i wyłącznie mojego postrzegania świata i każda Istota ma jakąś prawdę, która może być nawet sprzeczna z moją. Dzielimy się tymi prawdami nawzajem, tak poszerzając nasze zrozumienie... nazywamy to akceptacją. Sami zobaczcie: dla kota mysz to jedzenie... dla myszy kot to holokaust.

Ponieważ będę opisywać słowami, które znam to co zobaczyłam i jeszcze wciąż układam się w tym nowym pojmowaniu, chcę dodać jeszcze jedno wyjaśnienie.

New age, religie oraz wszelkiej maści guru – wyznania... one wszystkie są związane z kosmicznym matriksem i dominują w czwartej gęstości, w której Ziemia znajduje się od jakiegoś czasu. Założenia ich opierają się na bardzo cząstkowej prawdzie i są dostosowane do rzeszy wyznawców... Jednak nadal pozwalamy by to ci „możni” świata nadal wciskali kit w nasze Pole.

No i teraz czas na próbę opisania dalszych obrazów dotyczących życia jednostki, grupy i społeczności.

Przed nami trudne zadanie a :

...drogę przez te czasy odnajdziemy tylko w naszych sercach
i w ponownym złączeniu się z naszą duchowością. W prostym życiu, w powrocie
do życia w zgodzie z naturą i w harmonii ze wszystkim co żyje. Pamiętając,
że jesteśmy opiekunami i strażnikami ognia naszych dusz. Nasi krewni przybędą
z gwiazd, aby zobaczyć jak dobrze przebyliśmy naszą podróż przez życie.”




Jak możemy powrócić do natury i prostoty, skoro już od przedszkola nasze dzieci mówią, że mleko jest z kartonu... a krowa to w oryginale nie dla każdego jest dostępna? 
Dalej skąd biorą się owoce i warzywa... a no kupuje się w sklepach i na targu. Nawet dorośli najczęściej nie wiedzą jak wygląda drzewo z którego jedzą owoc... nie dla tego, że jest niedostępne... powodem jest ignorancja i skupienie uwagi na czymś tak nieistotnym jak wszelkie „mózgotrzepy” .

Myślicie, że to jakiś przypadek, że ludzie są tak bardzo oddzielani od natury?
Nie kochani. Jesteśmy w momencie gdzie banda chciwców zbiera haracze od naiwnych, niedoinformowanych ludzików za coś co ich własnością nie jest. I ci chciwcy ustanowili tak edukację i „naukowców” by od pędraka okłamywać większość ludzików ... tylko po to by dalej gromadzić, gromadzić....

Jak ludzie stają się świadomi i zaczynają żyć świadomie, to banda biurokratów na usługach tych chciwców, zaczyna przekonywać, że natura to wróg nr jeden i … każdego, kto chce żyć z nią (naturą) w zgodzie traktuje jako wywrotowca … nawet chcą zagarnąć wodę co już sięga zenitu... właściciele chmur... to jest potęga ha ha ha... potęga głupoty !!!


Wszystkie Istoty urodziły się na planecie Ziemia i wszystkie one są GOŚĆMI, powtarzam gośćmi (nie władcami) kobiety o imieniu Gaja lub Sofia.

Jesteśmy z Lady Gają powiązani tak mocno, że bez niej nie ma doświadczenia na Ziemi.
Możemy obejść się bez wszystkich urzędów, wszelkiej władzy, nauki, religii i co tam jeszcze... jednak bez gruntu pod nogami, bez powietrza, wody i bogactwa fauny i flory nie ma życia ziemskiego.

Inną sprawą jest, że jesteśmy tak skonstruowani, że możemy służyć jako anteny... włosy... no coś na ten kształt... do wyłapywania różnych energii przeznaczonych dla Gai.

Naszym zadaniem jest przekazywanie tych energii dla Gai, a Ona je rozkodowuje i zgodnie z potrzebą, zaopatruje nas w energie życia dostosowane do potrzeb ziemskich.
Mocno mi to podkreślono, że cała pomoc braci kosmicznej skierowana jest na Lady Gaję... my jako ludzie możemy tylko w tym procesie pomóc lub mieszać.

Przyznaję, że miałam opór i dopytywałam, jak to jest skoro przez wieki przekazywano nam, że to my ludzie możemy przyjmować te informacje i je odkodowywać... rozbawiłam tą kosmiczną brać. Spytali mnie jak sobie wyobrażam by komputer o pojemności jednego bajtu mógł rozkodować informację przeznaczoną dla wielu miliardów giga bajtów... Na logikę przyznałam że to jest nie możliwe.

Poprosili mnie, bym nie czuła się osobą w jakimś sensie wybraną, bo w tym samym czasie podobne informacje przekazują wszystkim ludzikom, tym jedno bajtowym komputerom, którzy już odczuwają energię.
I podkreślili, że to co napiszę tak czy tak przejdzie przez moją świadomość i to będzie wypaczone ziemskimi pojęciami. Jednak od czegoś trzeba zacząć zmiany … zimny prysznic mi się przydał.
Następnie uprzedzili, że pokażą mi jedną z możliwych dróg rozwoju przyszłego społeczeństwa i że to jest tylko możliwość a nie przepowiednia , wyrocznia czy cokolwiek z tego... to materiał do przemyśleń i praktyki każdego Człowieka.


No i znalazłam się w cywilizacji jaką zakładali na Ziemi Synowie Słońca... pod tą nazwą kryje się więcej niż rozumiemy... bo Synami Słońca były zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Społeczność składała się z „klanów” czyli członków połączonych więzami krwi... nie było rodziny w naszym rozumieniu, to była jakby powiedzieć głęboka wspólnota, jakby jeden organizm.
Szacunek oddawany był wzajemnie między kobietami i mężczyznami... nie było lepszych i gorszych jak dziś. To była rasa pięknych Istot, wysokich, smukłych o skórze w kolorze delikatnej opalenizny. Różnice pomiędzy płciami były mało widoczne w wyglądzie.. raczej po sposobie zachowania można było poznać czy to kobita czy mężczyzna, z zewnątrz wyglądali raczej jak androgeniczni.

Dzieci były traktowane z również wielkim szacunkiem... No właśnie dzieci... 
Decyzja o potomstwie zapadała za zgodą całego klanu i była dyktowana potrzebą powiększenia klanu oraz możliwościami wyżywienia wszystkich członków... nie była to osobista decyzja mężczyzny i kobiety, wśród tych ludzi nie było w ogóle małżeństw, czy rodziny, tak jak to rozumiemy dziś.
Jak zdecydowano o potrzebie powiększenia klanu, wybierano kobietę i mężczyznę jako parę... następnie ta para w wewnętrznym skupieniu wędrowała do piątej gęstości... tam zgłaszała się dusza gotowa do inkarnacji i tam następowało połączenie plemnika z jajem, następnie całość umieszczana była w łonie kobiety, która od tego czasu była błogosławiona... to była jej misja i nie było mowy o ciąży, cały klan dbał o błogosławione kobiety.

Cały klan opiekował się tymi kobietami dość długo, aż dziecko się narodziło i przestało jeść pokarm matki. Warunki zarówno matki jak i dzieci miały komfortowe.
Zresztą w ogóle żyli bardzo wygodnie... z takimi ułatwieniami, że chcielibyśmy mieć i dziś takie życie... ich architektura obiektów była zachwycająca.
Wracając do dzieci, gdy dziecko przechodziło na pokarm stały, matki nadal opiekowały się nimi włączone do wspólnej pracy tej enklawy … można powiedzieć sanatorium (?)... no taką ten kompleks miał funkcję. Zaskoczyło mnie, że każda z matek zajmowała się wszystkimi dziećmi … nie było nawet słowa „moje”, powiem tak … wszystkie dzieci był wszystkich matek i nawet zacierała się pamięć które dziecko przez którą kobietę było rodzone.
Gdy dziecko miało sześć – siedem lat i starszyzna klanu uznała, że świadomość dziecka się obudziła... taki malec zaczynał edukację... nie mylić z naszymi szkołami.
Do nauczania włączali się też mężczyźni i wspólnie cały klan starszego pokolenia edukował dziecko w życie.
Te dzieci nie były przywiązane do jakiejś określonej rodziny, to były dzieci całego klanu, to jest cały klan był rodzicem dziecka i ich edukowaniem zajmowali się starsi... biologiczni rodzice byli zajęci różnymi pracami na rzecz społeczności z których starsi z racji wieku byli zwolnieni..
Takiej struktury społecznej nie spotkałam w żadnej lekturze... Ogólna harmonia, szacunek, radość i wielki honor z tego co robi się dla wszystkich... no i zero zazdrości... nie było wtedy niewolnictwa czy czegoś co nazywamy pomocą domową czy usługami specjalistycznym. Za to była prawdziwa równość co nie znaczy, że byli jakąś jednakowością.
Takie klany wyglądały...trudno to opisać. Przez analogię to tak, jak w naszym ciele, noga, ręka czy inny organ wyglądają inaczej, mają inne zadania w wszystkie przynależą do jednego ciała. Właśnie na ten wzór funkcjonował cały klan.
No i rasa ta była długowieczna... przeciętna wieku sięgała tysiąca lat.
Ci nasi Przodkowie żyli długo na Ziemi i edukowali ziemskiego człowieka jak się zorganizować w społeczeństwo, jak używać komputera mózgowego do tworzenia i czym jest Prawo.
Dusza człowieka ziemskiego wtedy była na etapie dziecięcym i klany Synów Słońca troskliwie edukowali te Dusze aż stały się dojrzałe.... Gdy ziemski człowiek dojrzał do samodzielności, wszyscy członkowie Synów Słońca opuścili Ziemie i zdalnie obserwowali nas jak sobie radzimy tworząc w zgodzie z Wolną Wolą.

Byłam oszołomiona tym co mi pokazano.

Jak zostałam przeniesiona do współczesnej struktury społecznej.. to nie będę opisywać jak okropnie się poczułam. Powiem, że nie ma takich słów w języku kulturalnych ludzi, które by to upodlenie oddały.
Z wrażenia nie pamiętam jak doszło do tej manipulacji i naszego wielkiego upodlenia, które nazywamy „cywilizacją”.
Wszędzie ja i moje... mój mąż, moja żona, moje dziecko... a nawet „prawo” do posiadania dziecka, jakby to był przedmiot.
Wszystko czego używamy pochodzi z szabrowania Lady Gai … a Jej oddech, atmosfera Ziem,i zatruty jest smogiem destrukcyjnych emocji.

Od malutkiego dziecka szkolimy się w rywalizacji, co skutkuje wywyższaniem się jednych nad drugimi. Tak wytworzyliśmy klasy i kasty w miejsce klanu.

Nawet miłość zatruta jest zazdrością i zdradą... Nie będę opisywać tego „bajora” jakie sobie stworzyliśmy...
Cały system od edukacji, poprzez najróżniejsze sektory, do medycyny włącznie jest nastawiony na trzymanie ludzi w strachu i jest tak dobrze zorganizowany, że w „dobrej” sprawie pilnuje jeden człowiek drugiego... z własnej woli.

Na koniec dowiedziałam się, że mam opisać jak potrafię tą pierwszą cywilizację by ludzie mogli dowiedzieć się, że istnieją w nas wspomnienia tej doskonałej cywilizacji Dzieci Słońca opartej na strukturze klanowej, wolnej od destrukcyjnych zachowań i emocji.

Teraz przechodzimy wraz Ziemią przeobrażenie i albo lepiej wykorzystamy wzór jaki otrzymaliśmy albo jako niedojrzale, jakby powiedzieć cofnięte w rozwoju, dusze poddani zostaniemy reedukacji... tylko już nie na Ziemi a w innym sektorze Wszechświata.

Lady Gaja zakończyła swoje zadanie.

Istoty, które pozostaną na niej, to nieliczna grupka tych, którzy zdecydują się przywrócić zasady pierwszej cywilizacji...a tych jest na prawdę niewielu na całej Ziemi.

Dodano, że obecnie żyje na ziemi kilkoro... nie pamiętam dziesięciu lub jedenastu ludzi, którzy pochodzą bezpośrednio od Dzieci Słońca... nikt kompletnie o nich nic nie wie, oni nie mówią, nie nauczają... oni tylko promieniują, by zdegenerowane społeczeństwo mogło się obudzić z destrukcyjnego snu.


Na koniec mam prośbę, bądźcie dla mnie łagodni... bo sama jeszcze układam się z tymi pojęciami i nawet nie poruszyłam jednego tematu, którego nie wiem jak mam ugryźć, na szczęście nie będę ponaglana do pisania o nim... poczekają aż będę gotowa. 

Hania, Fateha, Gerlanda, Anillach, She


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz