J
Czyli ciąg dalszy Iluzji
Na starcie chcę podkreślić, że moja prawda dotyczy tylko i wyłącznie mojego postrzegania świata i każda Istota ma jakąś prawdę, która może być nawet sprzeczna z moją. Dzielimy się tymi prawdami nawzajem, tak poszerzając nasze zrozumienie... nazywamy to akceptacją. Sami zobaczcie: dla kota mysz to jedzenie... dla myszy kot to holokaust.Ponieważ będę opisywać słowami, które znam to co zobaczyłam i jeszcze wciąż układam się w tym nowym pojmowaniu, chcę dodać jeszcze jedno wyjaśnienie.
New age, religie oraz wszelkiej maści guru – wyznania... one wszystkie są związane z kosmicznym matriksem i dominują w czwartej gęstości, w której Ziemia znajduje się od jakiegoś czasu. Założenia ich opierają się na bardzo cząstkowej prawdzie i są dostosowane do rzeszy wyznawców... Jednak nadal pozwalamy by to ci „możni” świata nadal wciskali kit w nasze Pole.
No i teraz czas na próbę opisania dalszych obrazów dotyczących życia jednostki, grupy i społeczności.
Przed nami trudne zadanie a :
„...drogę
przez te czasy odnajdziemy tylko w naszych sercach
i
w ponownym złączeniu się z naszą duchowością. W prostym życiu,
w powrociedo życia w zgodzie z naturą i w harmonii ze wszystkim co żyje. Pamiętając,
że jesteśmy opiekunami i strażnikami ognia naszych dusz. Nasi krewni przybędą
z gwiazd, aby zobaczyć jak dobrze przebyliśmy naszą podróż przez życie.”
Jest
to cytat z Niebieska
Gwiazda - Przepowiednia Plemienia Hopi
Jak
możemy powrócić do natury i prostoty, skoro już od przedszkola
nasze dzieci mówią, że mleko jest z kartonu... a krowa to w
oryginale nie dla każdego jest dostępna?
Dalej skąd biorą się
owoce i warzywa... a no kupuje się w sklepach i na targu. Nawet
dorośli najczęściej nie wiedzą jak wygląda drzewo z którego
jedzą owoc... nie dla tego, że jest niedostępne... powodem jest
ignorancja i skupienie uwagi na czymś tak nieistotnym jak wszelkie
„mózgotrzepy” .
Myślicie,
że to jakiś przypadek, że ludzie są tak bardzo oddzielani od
natury?
Nie
kochani. Jesteśmy w momencie gdzie banda chciwców zbiera haracze od
naiwnych, niedoinformowanych ludzików za coś co ich własnością
nie jest. I ci chciwcy ustanowili tak edukację i „naukowców” by
od pędraka okłamywać większość ludzików ... tylko po to by
dalej gromadzić, gromadzić....
Jak
ludzie stają się świadomi i zaczynają żyć świadomie, to banda
biurokratów na usługach tych chciwców, zaczyna przekonywać, że
natura to wróg nr jeden i … każdego, kto chce żyć z nią
(naturą) w zgodzie traktuje jako wywrotowca … nawet chcą zagarnąć
wodę co już sięga zenitu... właściciele chmur... to jest potęga
ha ha ha... potęga głupoty !!!
Wszystkie
Istoty urodziły się na planecie Ziemia i wszystkie one są GOŚĆMI,
powtarzam gośćmi (nie władcami) kobiety o imieniu Gaja lub Sofia.
Jesteśmy
z Lady Gają powiązani tak mocno, że bez niej nie ma doświadczenia
na Ziemi.
Możemy
obejść się bez wszystkich urzędów, wszelkiej władzy, nauki,
religii i co tam jeszcze... jednak bez gruntu pod nogami, bez
powietrza, wody i bogactwa fauny i flory nie ma życia ziemskiego.
Inną
sprawą jest, że jesteśmy tak skonstruowani, że możemy służyć
jako anteny... włosy... no coś na ten kształt... do wyłapywania
różnych energii przeznaczonych dla Gai.
Naszym zadaniem jest
przekazywanie tych energii dla Gai, a Ona je rozkodowuje i zgodnie z
potrzebą, zaopatruje nas w energie życia dostosowane do potrzeb
ziemskich.
Mocno
mi to podkreślono, że cała pomoc braci kosmicznej skierowana jest
na Lady Gaję... my jako ludzie możemy tylko w tym procesie pomóc
lub mieszać.
Przyznaję,
że miałam opór i dopytywałam, jak to jest skoro przez wieki
przekazywano nam, że to my ludzie możemy przyjmować te informacje
i je odkodowywać... rozbawiłam tą kosmiczną brać. Spytali mnie
jak sobie wyobrażam by komputer o pojemności jednego bajtu mógł
rozkodować informację przeznaczoną dla wielu miliardów giga
bajtów... Na logikę przyznałam że to jest nie możliwe.
Poprosili
mnie, bym nie czuła się osobą w jakimś sensie wybraną, bo w tym
samym czasie podobne informacje przekazują wszystkim ludzikom, tym
jedno bajtowym komputerom, którzy już odczuwają energię.
I
podkreślili, że to co napiszę tak czy tak przejdzie przez moją
świadomość i to będzie wypaczone ziemskimi pojęciami. Jednak od
czegoś trzeba zacząć zmiany … zimny prysznic mi się przydał.
Następnie
uprzedzili, że pokażą mi jedną z możliwych dróg rozwoju
przyszłego społeczeństwa i że to jest tylko możliwość a nie
przepowiednia , wyrocznia czy cokolwiek z tego... to materiał do
przemyśleń i praktyki każdego Człowieka.
No
i znalazłam się w cywilizacji jaką zakładali na Ziemi Synowie
Słońca... pod tą nazwą kryje się więcej niż rozumiemy...
bo Synami Słońca były zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Społeczność
składała się z „klanów” czyli członków połączonych
więzami krwi... nie było rodziny w naszym rozumieniu, to była
jakby powiedzieć głęboka wspólnota, jakby jeden organizm.
Szacunek
oddawany był wzajemnie między kobietami i mężczyznami... nie było
lepszych i gorszych jak dziś. To była rasa pięknych Istot,
wysokich, smukłych o skórze w kolorze delikatnej opalenizny.
Różnice pomiędzy płciami były mało widoczne w wyglądzie..
raczej po sposobie zachowania można było poznać czy to kobita czy
mężczyzna, z zewnątrz wyglądali raczej jak androgeniczni.
Dzieci
były traktowane z również wielkim szacunkiem... No właśnie
dzieci...
Decyzja o potomstwie zapadała za zgodą całego klanu i
była dyktowana potrzebą powiększenia klanu oraz możliwościami
wyżywienia wszystkich członków... nie była to osobista decyzja
mężczyzny i kobiety, wśród tych ludzi nie było w ogóle
małżeństw, czy rodziny, tak jak to rozumiemy dziś.
Jak zdecydowano o potrzebie powiększenia klanu, wybierano kobietę i mężczyznę jako parę... następnie ta para w wewnętrznym skupieniu wędrowała do piątej gęstości... tam zgłaszała się dusza gotowa do inkarnacji i tam następowało połączenie plemnika z jajem, następnie całość umieszczana była w łonie kobiety, która od tego czasu była błogosławiona... to była jej misja i nie było mowy o ciąży, cały klan dbał o błogosławione kobiety.
Cały
klan opiekował się tymi kobietami dość długo, aż dziecko się
narodziło i przestało jeść pokarm matki. Warunki zarówno matki
jak i dzieci miały komfortowe.
Zresztą
w ogóle żyli bardzo wygodnie... z takimi ułatwieniami, że
chcielibyśmy mieć i dziś takie życie... ich architektura obiektów
była zachwycająca.
Wracając
do dzieci, gdy dziecko przechodziło na pokarm stały, matki nadal
opiekowały się nimi włączone do wspólnej pracy tej enklawy …
można powiedzieć sanatorium (?)... no taką ten kompleks miał
funkcję. Zaskoczyło mnie, że każda z matek zajmowała się
wszystkimi dziećmi … nie było nawet słowa „moje”, powiem tak
… wszystkie dzieci był wszystkich matek i nawet zacierała się
pamięć które dziecko przez którą kobietę było rodzone.
Gdy
dziecko miało sześć – siedem lat i starszyzna klanu uznała, że
świadomość dziecka się obudziła... taki malec zaczynał
edukację... nie mylić z naszymi szkołami.
Do
nauczania włączali się też mężczyźni i wspólnie cały klan
starszego pokolenia edukował dziecko w życie.
Te
dzieci nie były przywiązane do jakiejś określonej rodziny, to
były dzieci całego klanu, to jest cały klan był rodzicem dziecka
i ich edukowaniem zajmowali się starsi... biologiczni rodzice byli
zajęci różnymi pracami na rzecz społeczności z których starsi z
racji wieku byli zwolnieni..
Takiej
struktury społecznej nie spotkałam w żadnej lekturze... Ogólna
harmonia, szacunek, radość i wielki honor z tego co robi się dla
wszystkich... no i zero zazdrości... nie było wtedy niewolnictwa
czy czegoś co nazywamy pomocą domową czy usługami
specjalistycznym. Za to była prawdziwa równość co nie znaczy, że
byli jakąś jednakowością.
Takie
klany wyglądały...trudno to opisać. Przez analogię to tak, jak w naszym ciele, noga, ręka czy inny organ
wyglądają inaczej, mają inne zadania w wszystkie przynależą do
jednego ciała. Właśnie na ten wzór funkcjonował cały klan.
No
i rasa ta była długowieczna... przeciętna wieku sięgała tysiąca
lat.
Ci
nasi Przodkowie żyli długo na Ziemi i edukowali ziemskiego
człowieka jak się zorganizować w społeczeństwo, jak używać
komputera mózgowego do tworzenia i czym jest Prawo.
Dusza
człowieka ziemskiego wtedy była na etapie dziecięcym i klany Synów
Słońca troskliwie edukowali te Dusze aż stały się dojrzałe....
Gdy ziemski człowiek dojrzał do samodzielności, wszyscy członkowie
Synów Słońca opuścili Ziemie i zdalnie obserwowali nas jak sobie
radzimy tworząc w zgodzie z Wolną Wolą.
Byłam
oszołomiona tym co mi pokazano.
Jak
zostałam przeniesiona do współczesnej struktury społecznej.. to
nie będę opisywać jak okropnie się poczułam. Powiem, że nie ma
takich słów w języku kulturalnych ludzi, które by to upodlenie
oddały.
Z
wrażenia nie pamiętam jak doszło do tej manipulacji i naszego
wielkiego upodlenia, które nazywamy „cywilizacją”.
Wszędzie
ja i moje... mój mąż, moja żona, moje dziecko... a nawet „prawo”
do posiadania dziecka, jakby to był przedmiot.
Wszystko
czego używamy pochodzi z szabrowania Lady Gai … a Jej oddech,
atmosfera Ziem,i zatruty jest smogiem destrukcyjnych emocji.
Od
malutkiego dziecka szkolimy się w rywalizacji, co skutkuje
wywyższaniem się jednych nad drugimi. Tak wytworzyliśmy klasy i
kasty w miejsce klanu.
Nawet
miłość zatruta jest zazdrością i zdradą... Nie będę opisywać
tego „bajora” jakie sobie stworzyliśmy...
Cały
system od edukacji, poprzez najróżniejsze sektory, do medycyny
włącznie jest nastawiony na trzymanie ludzi w strachu i jest tak
dobrze zorganizowany, że w „dobrej” sprawie pilnuje jeden
człowiek drugiego... z własnej woli.
Na
koniec dowiedziałam się, że mam opisać jak potrafię tą pierwszą
cywilizację by ludzie mogli dowiedzieć się, że istnieją w nas
wspomnienia tej doskonałej cywilizacji Dzieci Słońca opartej na
strukturze klanowej, wolnej od destrukcyjnych zachowań i emocji.
Teraz
przechodzimy wraz Ziemią przeobrażenie i albo lepiej wykorzystamy
wzór jaki otrzymaliśmy albo jako niedojrzale, jakby powiedzieć
cofnięte w rozwoju, dusze poddani zostaniemy reedukacji... tylko już
nie na Ziemi a w innym sektorze Wszechświata.
Lady
Gaja zakończyła swoje zadanie.
Istoty,
które pozostaną na niej, to nieliczna grupka tych, którzy
zdecydują się przywrócić zasady pierwszej cywilizacji...a tych
jest na prawdę niewielu na całej Ziemi.
Dodano,
że obecnie żyje na ziemi kilkoro... nie pamiętam dziesięciu lub
jedenastu ludzi, którzy pochodzą bezpośrednio od Dzieci Słońca...
nikt kompletnie o nich nic nie wie, oni nie mówią, nie nauczają... oni
tylko promieniują, by zdegenerowane społeczeństwo mogło się
obudzić z destrukcyjnego snu.
Na koniec mam prośbę, bądźcie dla mnie łagodni... bo sama jeszcze układam się z tymi pojęciami i nawet nie poruszyłam jednego tematu, którego nie wiem jak mam ugryźć, na szczęście nie będę ponaglana do pisania o nim... poczekają aż będę gotowa.
Hania, Fateha, Gerlanda, Anillach, She
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz