Czyli
czym jest ciało
Od
wielu lat piszę artykuły na temat
: „Instrukcja
obsługi człowieka”
W
2009 roku przeniosłam wszystkie wcześniejsze artykuły na bloga
Homoseparatus.
Ten
blog był dedykowany jeszcze rozdzielonemu człowiekowi a artykuły
stanowiły jakby drogowskazy jak powrócić do jedni i równowagi.
Tu
podaję linki do artykułów na temat naszego ciała jako wehikułu
służącego do transportu duszy i ducha :
- http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-i-jego-wielowymiarowosc.html
- http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-ciag-dalszy.html
- http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ego-co-to-za-byt.html
- http://homoseparatus.blogspot.com/2010/12/zniszczyc-swoje-ego.html
- http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ciao-co-o-nim-wiemy.html
Kilka
dni temu przeczytałam bardzo ciekawy materiał Beaty Odrzywolskiej
opublikowany na Facebook w grupie powrót do edenu.
W
bardzo poruszający sposób jakby podsumowała istotę tych moich
wcześniejszych artykułów, dodając własne rozszerzenie i
interpelację... choć sądzę, że wcześniej nie zapoznała się z
moim widzeniem tematu.
Uzyskałam
zgodę autorki na publikację w tym miejscu jej przemyśleń.
A
czynię to z ogromną radością i w przekonaniu, że tak trzeźwe i
proste wytłumaczenie pozwoli Wam cieszyć się życie i własną
cielesnością.
Życząc
miłej i owocnej lektury pozostawiam Was z wartościowym artykułem.
Hania
Zawsze
czułam że coś jest na rzeczy.
Autor:
Beata OdrzywolskaKochani,
dorzucę swojego - wywrotowego posta. Więc jak ktoś chce spokoju ,
lepiej nich nie czyta.
Zawsze
lubiłam puzzle. A żeby ułożyć układankę to potrzeba wiele
elementów. Nie wszystkie od razu pasują do siebie. Dopiero na
koniec wszystko się klaruje i wychodzi obrazek nieba. Długa się
zbierałam żeby to napisać. Bo trudno to ująć w słowa. Jest
takie nieuchwytne. Słów brakuje żeby opisać i wytłumaczyć. Więc
wybaczcie , jak niewiele zrozumiecie.
Całe
życie czułam że żadna z religii nie jest ani skrajnie dobra , ani
skrajnie zła. Każda ma wiele wartości, cennych wskazówek. Ale i
każda jest w jakiś sposób wypaczona. Patrząc chronologicznie to
ostania pojawiająca się na ziemi z Jezusem ma chyba najwięcej
latarni na drodze .Ale też mi w niej czegoś brakuje .Więc
szukałam. Szukałam.
Na
dziwne ścieżki wchodziłam....
Czy
znalazłam, do końca nie wiem. Ale najbardziej mi pasuje.
Równowaga.
Zawsze to powtarzałam. Musi być równowaga. Mamy
wszystkie
narzędzia , tylko się dobrze rozejrzeć. Tak mamy wszystko co
potrzeba. Proste jest genialne. Wszystkie dane mamy. Tylko rozwiązać
równanie. Moje sny, czasem dziwne, czasem przerażające (suma
całego życia) dały mi dużo do myślenia.
Wszystkie
choroby jakie przeszłam. I fakt że z nich wychodzę. Bez leków -
daje do myślenia. Przeczytana biblię i parę przekazów - dają do
myślenia.
Tak
myślenie - po co to mamy ? Też daje do myślenia.
Tak
, tu i teraz jestem obserwatorem i dużo myślę. Też daje do
myślenia.
Moja
astma którą mam od 12 lat jest w stanie zaniku. Od prawie dwóch
lat bez leków. Uparłam się że bez leków. Irracjonalny upór
którego sama nie rozumiałam. I co wyszło ? Organizm sam wymusił
ćwiczenia oddechowe , żeby się nie udusić. Ćwiczenia , które
dzisiaj nazywamy oddechem kwantowym i konsolidacyjnym. Instynktownie
robię te oddechy , prawie automatycznie. Heeę , więc co jest tu
grane ?
Ha
grane .... hmmm też daje do myślenia.
Więc
zapadłam w dziwny letarg . W przestrzeni serca, domagałam się
wyjaśnień. Pojawił mi się hmmm taki film... ?! długi i dosyć
pokręcony , ale z perspektywy czasu widzę że ma sens.
Tworzyliśmy
rasę ludzi. My wszyscy, wspólnie. Stąd też wiedza jak leczyć
(hmmm tak energetycznie ) bo fizycznie to nie do końca wychodzi,a
przynajmniej lekarzom. Tworzyliśmy od podstaw, od atomu i fotonu
.Stworzyliśmy garniturki. Pozwoliliśmy im rosnąć i się rozwijać.
Ewoluować. Długo to trwało. Stworzyliśmy jak inne rzeczy, jak
rośliny i kamienie. Jako hmm pewną egzotykę.
Długo,
długo po tym pojawiła się myśl żeby tego doświadczyć.
Pojawił
się król Anu ze swoim niezwykłym umysłem i wprowadził parę
modyfikacji genetycznych. Żeby nas bardziej dostosować na przyjęcie
duszy. Tak żeby duch mógł wejść w garniturek , doświadczyć co
chciał i swobodnie wyjść. Zostawił nam cząstkę siebie, swojego
umysłu w naszym dna. Jakby się kiedyś pojawił problem z wyjściem,
żebyśmy mieli koło ratunkowe i jednocześnie genialny system
zabezpieczeń. Proste,genialne. Chociaż technicznie mocno
skomplikowane.
Tak,nie
wierzę że to manipulacja z wszczepianiem jakiegoś gadziego DNA w
nasze.
Tak skomplikowane urządzenie tworzyli genialni genetycy,
naukowcy. Nie wierzę że tak naiwnie dali się wmanewrować i
zmanipulować by weszli w te ciała.
Hehhh jak przystało na rasowych
naukowców to sami chcieli je na sobie przetestować. Tak samo jak
wielu robi to dzisiaj. Tak było zawsze. To nie naiwność i
manipulacja. Tak nam wmówiono.
Ale taka
była konieczność. Przetestować. Ktoś to zrobić musiał.
No
i wdepnęliśmy w złoto....
Lewa
półkula i myślenie analityczne to spuścizna Anu. Nasze koło
ratunkowe i zabezpieczenie.
Eh te moje wiecznie tłukące się w
głowie "pokochać węże" (Anu jako gad wężowy, wąż
demonizowany , wyszydzany , siejący strach i niszczący. Tak
niszczący, ale będący jednocześnie kołem ratunkowym. Wąż na
pustyni ratował ludzi. Dzisiaj jad węża jest antidotum na choroby,
wąż ratujący życie .
Wąż
co skusił jabłkiem Ewę (znaczy się co ? doprowadził na skraj
przepaści i dał lekarstwo - jabłko jako oczyszczenie { hehehe
kocham jabłka , a Wy ?} no i pień mózgu ludzkiego w kształcie
węża) Pokochać węża nie zabijać go.)
Lewa półkula mózgu i
analiza i gadające Ego=Anu , sprawia że czujemy się jakbyśmy
kręcili się w koło. Dzielimy włos na czworo , analizujemy każdy
z aspektów. Mocno to spowalnia działanie. Mocno spowalnia reakcje.
Wręcz czujemy że czas zwalnia i się wlecze.
Wymusza
zatrzymanie się i zadanie pytania do czego dążymy, czego tak na
prawdę chcemy ?
Sprowadzę
do poziomu narzędzia , laboratorium chemicznego ciało ludzkie.
Sprowadzę do tego - czym w istocie jest.
Mieszkaniem
duszy. Przewoźnikiem dla duszy. Sacrum duszy. Świątynią Boga.
Wiele nazw padło.
Stworzonym przez kogoś (nas samych). Miało na
początku szkice, plany,wykresy, równania , wzory, symulacje itd itd
itd. Było/jest jakieś równanie , które definiuję alchemię
miłości i alchemię nienawiści. Równanie , wzór. Składowe
części różnych pokarmów , które uruchamiają w organizmie różne
przyciski i włączniki. Inne wyłączają.
No
i trzeba to coś zdrowo przetestować. Ktoś powie eeee tam to tylko
garniturek. Ja powiem to AŻ CIAŁO. Tak nasze ciało. Jest ważne.
Nie ważniejsze od duszy. Ale ważne tu i teraz bo jest testowane. To
kosmici tym ciałem się interesują. To ciało porywają. Nie duszę.
Ciało. Już abstrahując czy jest to rzeczywiście prawda, czy
fikcja. Wymysł,fałsz - dla mnie nie ma historycznego
znaczenia.
Zwracam
uwagę na ciało. Jego wagę. Jego unikalność. To ciało przeszło
miliardy testów. Jest wytrzymałe. Funkcjonuje w wielu warunkach.
Skrajnie niskich i wysokich temperaturach. Skrajnym obciążeniu
traumami. W radości i bólu. Śmiechu i tańcu, w pracy na wysokości
, przy kopaniu rowów. Siedząc przed komputerem. Dostosowuje się do
różnych warunków.
Niektóre funkcje może włączyć sam człowiek.
Inne tylko duch. Niektóre funkcjonują po połączeniu ciała i ducha.
Jest
unikalne na skalę całego kosmosu. Wielu chciało by je mieć. Ale
figa. Nie ma na skróty.
.
Trzeba się wcielić w szkole na ziemi i
przejść 12-sto wymiarowy etap karmiczny. Nauczyć się instrukcji
obsługi tego urządzenia. Miliardy ciał , wiele dusz. Każda
testuje różne funkcje.
Przechodząc
różne etapy. Od łagodnych i miłych po skrajności. Testując
ciało, jego wytrzymałość i sztuczną inteligencję (lewa
półkula), wytrzymałość i odporność psychiczną. Każda dusza w
takim ciele ma swoje zadanie do przetestowania. Jedne robią za
aniołów inne za diabły. Każde doświadczenie jest znakiem
drogowym. Znakiem informacyjnym, który kiedyś znajdzie się w
instrukcji. Informacją jak na jakimś mierniku, który pokazuje ---
hola chłopie wlazłeś na żółte pole przeginasz. Okej przeginam ,
ale panuję dam radę wrócić. Miernik dalej pokazuje - chłopie
czerwone pole - koniec. Punkt bez powrotu - ciało umiera. Upsss mówi
dusza , wraca do .... czegoś tam . Analizuje gdzie błąd i wraca w
nowym ciele. Ale znak drogowy postawiła. O tak.
W
dobie komputeryzacji tak chyba najłatwiej opisać i wytłumaczyć.
Przynajmniej dla mnie.
Co
włącza lewą półkulę mózgu ? Stanie nad przepaścią. Stanie na
krawędzi. Okej, ale skoro tak sobie stoję, to co doprowadziło mnie
nad ten skraj ? Przeciążenie,
przeładowanie, zmęczenie, przesilenie. Brak oczyszczenia. zakwaszenie. mam
niskie wibracje ciała. Mam złogi i toksyny. Mam
złogi i toksyny.
Mam
silnie zakwaszone ciało.......Zwykła chemiczna reakcja. Zakwaszone
ciało choruje. Są bóle, dyskomforty. Im bardziej zakwaszone, tym
poważniejsze choroby .Podnoszenie ph organizmu , powoduje
oczyszczenie (fizycznie organizm się oczyszcza, biegunki,
rozwolnienia, wymioty, poty itd).Pojawia się coraz lepszy nastrój.
Milsze i sympatyczniejsze myśli. Pomału powraca radość i miłość.
I chęć życia. Konkretna reakcja chemiczna w ciele powoduje
konkretne odczucia, myśli i reakcje. Bo jak jesteś pełen chęci
życia i z radosnym usposobieniem to nie myślisz o złośliwości i
zabijaniu. Drażnią Cię filmy - mordobicia. No żeby nie było tak
wesoło, to w drugą stronę też przegiąć można. Bardzo
alkaliczne ciało to martwe ciało. Więc ostrożnie. Równowaga.
Musi być równowaga.
Ciało
żeby mogło w pełni sprawnie nosić swojego ducha i być w pełni
sprawnym
pojazdem
musi mieć ph trochę ponad 7. Ph 7,34 jest takim które daje życie
w pełni zdrowia i jednocześnie jest możliwość kontaktu za "za
zasłonę". Dopiero wtedy dusza może swobodnie przekraczać
linie czasów, wymiary , różne gęstości. Ciało nie blokuje w
żaden sposób. Bo wtedy nie ma lęków i strachów. Tylko ciało
zakwaszone kumuluje w sobie lęki i strachy.
Zrównoważone jest tego
pozbawione.
Jest
to też efekt właściwego jedzenia. Brak mięsa i ryb. To podstawa.
Zwierzę stojące w rzeźni i czekające w kolejce na śmierć
odczuwa tak samo silnie strach. Strach - w postaci niskiej wibracji
utyka w tężejącym ciele. Przesiąka niską wibracją. I trwa w
nieskończoność. A potem to jedliśmy i sami tym strachem się
stawaliśmy.
Jesteśmy tym co zjedliśmy.
Dosłownie. To są te kody śmierci. Niskie wibracje, które w nas
utknęły.
Materiał
budulcowy, który nie jest trwały i się z czasem rozpada. Dlatego
też ciągła potrzeba jedzenia. A ciało ludzkie jest
niezniszczalne. Pod warunkiem że z dobrego materiału zbudowane. No
.... co nie oznacza że w ogóle jeść nie trzeba. Przeciwnie.
Organizm ludzki wymienia komórki na nowe. Ale jak z dobrego,
zdrowego materiału to nie potrzebuje wiele jedzenia. Całymi
tygodniami, miesiącami można by się obejść bez jedzenia.
No nie
to żebym była tak wszystko wiedząca..... Syn koleżanki jest
mikrobiologiem. Pracuje w instytucie atomistyki .Przeprowadza prace i
badania nad klonowaniem.
Sporo
z nim rozmawiałam. Oświecił mnie trochę w temacie.
Organizm
ludzki wymieni wszystkie komórki na nowe.
Wszystkie,
z najmniejszymi atomami w kościach, ścięgnach , stawach. Trwa to
około 7 lat.
No
i w ten sposób ciało ludzkie jest nieśmiertelne jak i dusza.
Odnosi
się to do zdrowego ciała. Bo jak są choroby i deformacje
genetyczne to niestety dłużej. Wtedy jest potrzeba wielokrotnej
wymiany z jednoczesną regeneracją uszkodzeń. No może z 70 lat.
Albo 300 lat. Tak daleko nie zajrzałam. Ale to już szczegół,
jak się zna podstawę....
.
Więc
mamy nieśmiertelne ciało i nieśmiertelną duszę. I co z tym dalej
? Hmmmm ciekawość i chęć doświadczania.
No a jak na naukowców
przystało to chcieliśmy najpierw na sobie wypróbować. No i
wdepnęliśmy w szambo. Ale jest koło ratunkowe króla Anu. I
wracamy do domu. Tylko co to oznacza ?
Zawiłości
ciąg dalszy.
Dusza jak nasiąknie niską wibracją ciała też utyka
między wymiarami. Jest przywiązana do energii w których żyła.
Tak sobie myślę że wielcy przewodnicy tego świata jak Budda,
Jezus i inni może niekoniecznie doszli do 13 bramy. Chociaż Jezus
to raczej tak. Ale na pewno zostawili dodatkowe znaki i latarnie na
swojej drodze. I w granicach swojej ścieżki chętnie nas wspomogą.
Im też zależy by się wyrwać dalej. Bo mają zamkniętą drogę
ścieżki dalszego rozwoju. Znaki i latarnie to dosyć mętne
określenie. Często nierozpoznane, bądź błędnie
interpretowane.
Zacznę
z innej strony.
To
nasze ego. Lewa półkula - analityczna.
Włącza
się jak stoimy na krawędzi. To źle ? Nie. To nas wstrzymuje.
Gada do nas. Źle ? Nie. zmusza do myślenia. Żąda odpowiedzi, w
czym zrobiliśmy błąd. Źle robi ? Nie. Jest naszym ratunkiem ,
sprzymierzeńcem i genialnym systemem zabezpieczeń. Przed
samozniszczeniem. Dzieli włos na czworo, wstrzymuje czas. Po to
byśmy doszli co źle zrobione. Co źle zrozumiane.
Ludzie
pokochajcie ego ♥ . Jest naszym sprzymierzeńcem.
Lewa
półkula w połączeniu z prawą działają cuda.
Współpracują.
Tworzą nowe sposoby testowania ludzkiego ciała. Tworzą świat
iluzji, wrażenie spadania na nas ciemnych.
Ale
mamy miliony znaków drogowych i latarni. Mnóstwo podpowiedzi. Tam
gdzie lęk się pojawia to najpierw pytanie powinno być postawione -
co źle zrozumiałam ? Jakiej lekcji nie odrobiłam. Co przeoczyłam.
Dopiero wtedy jeszcze raz spojrzeć na całość. Z góry.
W
czasie pisania tego tekstu , wiele razy przerywałam.
Senność
mnie ogarniała. Spałam. Miałam sen/jawę. Pojawił się świetlisty
miecz. Wzięłam go w garść. No i się zadumałam. Gdzie podpowiedź
i latarnia ? np. Joanna d'Arc .
Dostała
od Boga taki miecz. Wojowała nim. Wiadomo jak skończyła.
Ja
odrzucam miecz do wojowania. Nie chcę walczyć. Jest to całkowite
przeciwieństwo mnie. Ja chcę budować i tworzyć. Nie wojować i
niszczyć. I pewnie też dlatego wyrzucało mnie z medytacji o
burzeniu murów. Nie chcę burzyć niczego. Ani muru , ani niczego
innego. Ten mur to labirynt , który mamy przejść. Jest jak
zadanie, zagadka , doświadczenie które mamy zdobyć. Wtedy otworzą
się ukryte , niewidzialne dotąd wrota. Tak to myślę.
Co
do miecza to w taki sposób postrzega to mózg, lewa półkula. A
czym rzeczywiście jest ? Może to świetlista autostrada do jazdy w
poziomie i pionie z rondem w okolicy
serca
? Hmmmm chyba się nad tym zadumam.....
Wielu
przed nami w całej historii istnienia ziemi, doświadczało podobnie
jak my. Czerpać podpowiedzi z historii. Zapisków, podań ludowych.
To skarbnica wiedzy.
Nie
bez powodu na złego, agresywnego się mówi - co ci leży na
wątrobie ? Wątroba kumuluje toksyny , złości. To tylko taki mały
przykład. Nie będę wypisywać wszystkich. Sami poszukajcie,
rozejrzyjcie się.
No
więc testujemy ciała, genialne w swej konstrukcji narzędzie do
przewozu duszy. Teraz w czasach ostatecznych zbieramy wszystkie dane.
Powracają
do nas doświadczenia całego rodu , narodu. Filtrujemy to,
transformujemy i odsyłamy do katalogu instrukcja. Po co ?
Po
co w ogóle stworzono ciała ? Przecież dusza jest doskonała. Bóg
jest doskonały.
Doskonały,
ale samotny. Sam. Jest wszystkim i niczym. Kołem i kwadratem ale nie
nazwanym , więc o tym nie wie.
Jest ani dobrem
, ani złem. Ani radością ani smutkiem. Bielą i czernią. Materią
i antymaterią. Czymś nienazwanym, nieokreślonym. Nijakim. Ma
wszystko i nic. Może czuł się niepełny ?
Podzielił
się jak pantofelek na pół. I stworzył swoje przeciwieństwo.
Sam
jest antymaterią i stworzył materią. Po to by móc wszystko
nazwać. Żeby coś nazwać trzeba tego doświadczyć. A jak dusza,
duch , cząstka antymaterii ma wejść w materię ?
Trzeba
stworzyć idealnie pasujące ciało.
No
i stało cię ciało. Które teraz testujemy.
Tu
nie ma nic przypadkiem. Debil nie projektował ciała.
Nic
nie wyrzucamy, nic nie burzymy. Wszystko jest potrzebne. Trzeba się
tylko nauczyć instrukcji obsługi. Ma być równowaga. Idealna
współpraca duszy i ciała. Nikt nikogo nie ma więzić. Ma być
miłość , wzajemny szacunek. Współpraca , tworzenie, budowanie,
nazywanie.
Znajomość obsługi da możliwość korzystania z
narzędzi ducha do działania w materii. Bóg wreszcie będzie
nazwany i określony. Będzie miał towarzystwo. Bo takie połączenie
ciała i ducha da możliwość wzajemnych odwiedzin. Wędrówek po
uniwersum. Nowego innego tworzenia. I wielu innych cudów.
Przedszkole
i zabawy w piaskownicy etap kończymy. Zbieramy dane. Jak dobrze
lekcje odrobione to 13 wrota otworzą się same. 13 galaktyka , jak
13 wojownik , jak 13 znak zodiaku już jest na nieboskłonie. Czeka
wężownik (o ironio znowu węże) z pomostem.
Ze schodami do nieba.Tak
to nazwałam, określiłam. Wymagało to sporo wysiłku. Dla
mnie
to wskaźnik jak daleko odeszłam od tradycyjnego wykorzystywania mózgu
Takie są moje odczucia, myśli, spostrzeżenia. Tak to widzę
i czuję.
I
mówiąc szczerze czuję ogromny spokój. Błogość, lekkość.
I
znowu senność. Czuję że stoję na progu , na wycieraczce. Na
progu domu.