poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wehikułem przez czas o przestrzeń



Czyli czym jest ciało




Od wielu lat piszę artykuły na temat : „Instrukcja obsługi człowieka”
W 2009 roku przeniosłam wszystkie wcześniejsze artykuły na bloga Homoseparatus.
Ten blog był dedykowany jeszcze rozdzielonemu człowiekowi a artykuły stanowiły jakby drogowskazy jak powrócić do jedni i równowagi.
Tu podaję linki do artykułów na temat naszego ciała jako wehikułu służącego do transportu duszy i ducha :
  1. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-i-jego-wielowymiarowosc.html
  2. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/07/ciao-ciag-dalszy.html
  3. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ego-co-to-za-byt.html
  4. http://homoseparatus.blogspot.com/2010/12/zniszczyc-swoje-ego.html
  5. http://homoseparatus.blogspot.com/2009/11/ciao-co-o-nim-wiemy.html



Kilka dni temu przeczytałam bardzo ciekawy materiał Beaty Odrzywolskiej opublikowany na Facebook w grupie powrót do edenu.
W bardzo poruszający sposób jakby podsumowała istotę tych moich wcześniejszych artykułów, dodając własne rozszerzenie i interpelację... choć sądzę, że wcześniej nie zapoznała się z moim widzeniem tematu.
Uzyskałam zgodę autorki na publikację w tym miejscu jej przemyśleń.
A czynię to z ogromną radością i w przekonaniu, że tak trzeźwe i proste wytłumaczenie pozwoli Wam cieszyć się życie i własną cielesnością.

Życząc miłej i owocnej lektury pozostawiam Was z wartościowym artykułem.
Hania


Zawsze czułam że coś jest na rzeczy.

Autor: Beata Odrzywolska

Kochani, dorzucę swojego - wywrotowego posta. Więc jak ktoś chce spokoju , lepiej nich nie czyta.
Zawsze lubiłam puzzle. A żeby ułożyć układankę to potrzeba wiele elementów. Nie wszystkie od razu pasują do siebie. Dopiero na koniec wszystko się klaruje i wychodzi obrazek nieba. Długa się zbierałam żeby to napisać. Bo trudno to ująć w słowa. Jest takie nieuchwytne. Słów brakuje żeby opisać i wytłumaczyć. Więc wybaczcie , jak niewiele zrozumiecie.
Całe życie czułam że żadna z religii nie jest ani skrajnie dobra , ani skrajnie zła. Każda ma wiele wartości, cennych wskazówek. Ale i każda jest w jakiś sposób wypaczona. Patrząc chronologicznie to ostania pojawiająca się na ziemi z Jezusem ma chyba najwięcej latarni na drodze .Ale też mi w niej czegoś brakuje .Więc szukałam. Szukałam.
Na dziwne ścieżki wchodziłam....
Czy znalazłam, do końca nie wiem. Ale najbardziej mi pasuje.
Równowaga. Zawsze to powtarzałam. Musi być równowaga. Mamy
wszystkie narzędzia , tylko się dobrze rozejrzeć. Tak mamy wszystko co potrzeba. Proste jest genialne. Wszystkie dane mamy. Tylko rozwiązać równanie. Moje sny, czasem dziwne, czasem przerażające (suma całego życia) dały mi dużo do myślenia.

Wszystkie choroby jakie przeszłam. I fakt że z nich wychodzę. Bez leków - daje do myślenia. Przeczytana biblię i parę przekazów - dają do myślenia.
Tak myślenie - po co to mamy ? Też daje do myślenia.

Tak , tu i teraz jestem obserwatorem i dużo myślę. Też daje do myślenia. 

Moja astma którą mam od 12 lat jest w stanie zaniku. Od prawie dwóch lat bez leków. Uparłam się że bez leków. Irracjonalny upór którego sama nie rozumiałam. I co wyszło ? Organizm sam wymusił ćwiczenia oddechowe , żeby się nie udusić. Ćwiczenia , które dzisiaj nazywamy oddechem kwantowym i konsolidacyjnym. Instynktownie robię te oddechy , prawie automatycznie. Heeę , więc co jest tu grane ?

Ha grane .... hmmm też daje do myślenia.

Więc zapadłam w dziwny letarg . W przestrzeni serca, domagałam się wyjaśnień. Pojawił mi się hmmm taki film... ?! długi i dosyć pokręcony , ale z perspektywy czasu widzę że ma sens.

Tworzyliśmy rasę ludzi. My wszyscy, wspólnie. Stąd też wiedza jak leczyć (hmmm tak energetycznie ) bo fizycznie to nie do końca wychodzi,a przynajmniej lekarzom. Tworzyliśmy od podstaw, od atomu i fotonu .Stworzyliśmy garniturki. Pozwoliliśmy im rosnąć i się rozwijać. Ewoluować. Długo to trwało. Stworzyliśmy jak inne rzeczy, jak rośliny i kamienie. Jako hmm pewną egzotykę.

Długo, długo po tym pojawiła się myśl żeby tego doświadczyć.
Pojawił się król Anu ze swoim niezwykłym umysłem i wprowadził parę modyfikacji genetycznych. Żeby nas bardziej dostosować na przyjęcie duszy. Tak żeby duch mógł wejść w garniturek , doświadczyć co chciał i swobodnie wyjść. Zostawił nam cząstkę siebie, swojego umysłu w naszym dna. Jakby się kiedyś pojawił problem z wyjściem, żebyśmy mieli koło ratunkowe i jednocześnie genialny system zabezpieczeń. Proste,genialne. Chociaż technicznie mocno skomplikowane.

Tak,nie wierzę że to manipulacja z wszczepianiem jakiegoś gadziego DNA w nasze. 
Tak skomplikowane urządzenie tworzyli genialni genetycy, naukowcy. Nie wierzę że tak naiwnie dali się wmanewrować i zmanipulować by weszli w te ciała.  
Hehhh jak przystało na rasowych naukowców to sami chcieli je na sobie przetestować. Tak samo jak wielu robi to dzisiaj. Tak było zawsze. To nie naiwność i manipulacja. Tak nam wmówiono. 

Ale taka była konieczność. Przetestować. Ktoś to zrobić musiał.

No i wdepnęliśmy w złoto....

Lewa półkula i myślenie analityczne to spuścizna Anu. Nasze koło ratunkowe i zabezpieczenie.

Eh te moje wiecznie tłukące się w głowie "pokochać węże" (Anu jako gad wężowy, wąż demonizowany , wyszydzany , siejący strach i niszczący. Tak niszczący, ale będący jednocześnie kołem ratunkowym. Wąż na pustyni ratował ludzi. Dzisiaj jad węża jest antidotum na choroby, wąż ratujący życie .





Wąż co skusił jabłkiem Ewę (znaczy się co ? doprowadził na skraj przepaści i dał lekarstwo - jabłko jako oczyszczenie { hehehe kocham jabłka , a Wy ?} no i pień mózgu ludzkiego w kształcie węża) Pokochać węża nie zabijać go.)
Lewa półkula mózgu i analiza i gadające Ego=Anu , sprawia że czujemy się jakbyśmy kręcili się w koło. Dzielimy włos na czworo , analizujemy każdy z aspektów. Mocno to spowalnia działanie. Mocno spowalnia reakcje. Wręcz czujemy że czas zwalnia i się wlecze.

Wymusza zatrzymanie się i zadanie pytania do czego dążymy, czego tak na prawdę chcemy ?
Sprowadzę do poziomu narzędzia , laboratorium chemicznego ciało ludzkie. Sprowadzę do tego - czym w istocie jest.

Mieszkaniem duszy. Przewoźnikiem dla duszy. Sacrum duszy. Świątynią Boga. Wiele nazw padło. 
Stworzonym przez kogoś (nas samych). Miało na początku szkice, plany,wykresy, równania , wzory, symulacje itd itd itd. Było/jest jakieś równanie , które definiuję alchemię miłości i alchemię nienawiści. Równanie , wzór. Składowe części różnych pokarmów , które uruchamiają w organizmie różne przyciski i włączniki. Inne wyłączają.

No i trzeba to coś zdrowo przetestować. Ktoś powie eeee tam to tylko garniturek. Ja powiem to AŻ CIAŁO. Tak nasze ciało. Jest ważne. 
Nie ważniejsze od duszy. Ale ważne tu i teraz bo jest testowane. To kosmici tym ciałem się interesują. To ciało porywają. Nie duszę. Ciało. Już abstrahując czy jest to rzeczywiście prawda, czy fikcja. Wymysł,fałsz - dla mnie nie ma historycznego znaczenia.
Zwracam uwagę na ciało. Jego wagę. Jego unikalność. To ciało przeszło miliardy testów. Jest wytrzymałe. Funkcjonuje w wielu warunkach. Skrajnie niskich i wysokich temperaturach. Skrajnym obciążeniu traumami. W radości i bólu. Śmiechu i tańcu, w pracy na wysokości , przy kopaniu rowów. Siedząc przed komputerem. Dostosowuje się do różnych warunków. 

Niektóre funkcje może włączyć sam człowiek. Inne tylko duch.  Niektóre funkcjonują po połączeniu ciała i ducha.
 Jest unikalne na skalę całego kosmosu. Wielu chciało by je mieć. Ale figa. Nie ma na skróty.
Trzeba się wcielić w szkole na ziemi i przejść 12-sto wymiarowy etap karmiczny. Nauczyć się instrukcji obsługi tego urządzenia. Miliardy ciał , wiele dusz. Każda testuje różne funkcje.

Przechodząc różne etapy. Od łagodnych i miłych po skrajności. Testując ciało, jego wytrzymałość i sztuczną inteligencję (lewa półkula), wytrzymałość i odporność psychiczną. Każda dusza w takim ciele ma swoje zadanie do przetestowania. Jedne robią za aniołów inne za diabły. Każde doświadczenie jest znakiem drogowym. Znakiem informacyjnym, który kiedyś znajdzie się w instrukcji. Informacją jak na jakimś mierniku, który pokazuje --- hola chłopie wlazłeś na żółte pole przeginasz. Okej przeginam , ale panuję dam radę wrócić. Miernik dalej pokazuje - chłopie czerwone pole - koniec. Punkt bez powrotu - ciało umiera. Upsss mówi dusza , wraca do .... czegoś tam . Analizuje gdzie błąd i wraca w nowym ciele. Ale znak drogowy postawiła. O tak.

W dobie komputeryzacji tak chyba najłatwiej opisać i wytłumaczyć. Przynajmniej dla mnie.

Co włącza lewą półkulę mózgu ? Stanie nad przepaścią. Stanie na krawędzi. Okej, ale skoro tak sobie stoję, to co doprowadziło mnie nad ten skraj ? 
Przeciążenie, przeładowanie, zmęczenie, przesilenie. Brak oczyszczenia. zakwaszenie. mam niskie wibracje ciała. Mam złogi i toksyny. Mam złogi i toksyny.

Mam silnie zakwaszone ciało.......Zwykła chemiczna reakcja. Zakwaszone ciało choruje. Są bóle, dyskomforty. Im bardziej zakwaszone, tym poważniejsze choroby .Podnoszenie ph organizmu , powoduje oczyszczenie (fizycznie organizm się oczyszcza, biegunki, rozwolnienia, wymioty, poty itd).Pojawia się coraz lepszy nastrój. Milsze i sympatyczniejsze myśli. Pomału powraca radość i miłość. I chęć życia. Konkretna reakcja chemiczna w ciele powoduje konkretne odczucia, myśli i reakcje. Bo jak jesteś pełen chęci życia i z radosnym usposobieniem to nie myślisz o złośliwości i zabijaniu. Drażnią Cię filmy - mordobicia. No żeby nie było tak wesoło, to w drugą stronę też przegiąć można. Bardzo alkaliczne ciało to martwe ciało. Więc ostrożnie. Równowaga. Musi być równowaga.
 Ciało żeby mogło w pełni sprawnie nosić swojego ducha i być w pełni sprawnym
pojazdem musi mieć ph trochę ponad 7. Ph 7,34 jest takim które daje życie w pełni zdrowia i jednocześnie jest możliwość kontaktu za "za zasłonę". Dopiero wtedy dusza może swobodnie przekraczać linie czasów, wymiary , różne gęstości. Ciało nie blokuje w żaden sposób. Bo wtedy nie ma lęków i strachów. Tylko ciało zakwaszone kumuluje w sobie lęki i strachy.

Zrównoważone jest tego pozbawione.

Jest to też efekt właściwego jedzenia. Brak mięsa i ryb. To podstawa. Zwierzę stojące w rzeźni i czekające w kolejce na śmierć odczuwa tak samo silnie strach. Strach - w postaci niskiej wibracji utyka w tężejącym ciele. Przesiąka niską wibracją. I trwa w nieskończoność. A potem to jedliśmy i sami tym strachem się stawaliśmy. 

Jesteśmy tym co zjedliśmy. Dosłownie. To są te kody śmierci. Niskie wibracje, które w nas utknęły.
Materiał budulcowy, który nie jest trwały i się z czasem rozpada. Dlatego też ciągła potrzeba jedzenia. A ciało ludzkie jest niezniszczalne. Pod warunkiem że z dobrego materiału zbudowane. No .... co nie oznacza że w ogóle jeść nie trzeba. Przeciwnie. Organizm ludzki wymienia komórki na nowe. Ale jak z dobrego, zdrowego materiału to nie potrzebuje wiele jedzenia. Całymi tygodniami, miesiącami można by się obejść bez jedzenia. 
No nie to żebym była tak wszystko wiedząca..... Syn koleżanki jest mikrobiologiem. Pracuje w instytucie atomistyki .Przeprowadza prace i badania nad klonowaniem.
Sporo z nim rozmawiałam. Oświecił mnie trochę w temacie.

Organizm ludzki wymieni wszystkie komórki na nowe.

Wszystkie, z najmniejszymi atomami w kościach, ścięgnach , stawach. Trwa to około 7 lat.
No i w ten sposób ciało ludzkie jest nieśmiertelne jak i dusza.

Odnosi się to do zdrowego ciała. Bo jak są choroby i deformacje genetyczne to niestety dłużej. Wtedy jest potrzeba wielokrotnej wymiany z jednoczesną regeneracją uszkodzeń. No może z 70 lat. Albo 300 lat. Tak daleko nie zajrzałam. Ale to już szczegół, jak się zna podstawę....
.
Więc mamy nieśmiertelne ciało i nieśmiertelną duszę. I co z tym dalej ? Hmmmm ciekawość i chęć doświadczania.
 No a jak na naukowców przystało to chcieliśmy najpierw na sobie wypróbować. No i wdepnęliśmy w szambo. Ale jest koło ratunkowe króla Anu. I wracamy do domu. Tylko co to oznacza ?
Zawiłości ciąg dalszy. 
Dusza jak nasiąknie niską wibracją ciała też utyka między wymiarami. Jest przywiązana do energii w których żyła. 
Tak sobie myślę że wielcy przewodnicy tego świata jak Budda, Jezus i inni może niekoniecznie doszli do 13 bramy. Chociaż Jezus to raczej tak. Ale na pewno zostawili dodatkowe znaki i latarnie na swojej drodze. I w granicach swojej ścieżki chętnie nas wspomogą. Im też zależy by się wyrwać dalej. Bo mają zamkniętą drogę ścieżki dalszego rozwoju. Znaki i latarnie to dosyć mętne określenie. Często nierozpoznane, bądź błędnie interpretowane.

Zacznę z innej strony.

To nasze ego. Lewa półkula - analityczna.

Włącza się jak stoimy na krawędzi. To źle ? Nie. To nas 
wstrzymuje.
Gada do nas. Źle ? Nie. zmusza do myślenia. Żąda odpowiedzi, w czym zrobiliśmy błąd. Źle robi ? Nie. Jest naszym ratunkiem , sprzymierzeńcem i genialnym systemem zabezpieczeń. Przed samozniszczeniem. Dzieli włos na czworo, wstrzymuje czas. Po to byśmy doszli co źle zrobione. Co źle zrozumiane.

Ludzie pokochajcie ego ♥ . Jest naszym sprzymierzeńcem.

Lewa półkula w połączeniu z prawą działają cuda.

Współpracują. Tworzą nowe sposoby testowania ludzkiego ciała. Tworzą świat iluzji, wrażenie spadania na nas ciemnych.
Ale mamy miliony znaków drogowych i latarni. Mnóstwo podpowiedzi. Tam gdzie lęk się pojawia to najpierw pytanie powinno być postawione - co źle zrozumiałam ? Jakiej lekcji nie odrobiłam. Co przeoczyłam. Dopiero wtedy jeszcze raz spojrzeć na całość. Z góry.

W czasie pisania tego tekstu , wiele razy przerywałam.

Senność mnie ogarniała. Spałam. Miałam sen/jawę. Pojawił się świetlisty miecz. Wzięłam go w garść. No i się zadumałam. Gdzie podpowiedź i latarnia ? np. Joanna d'Arc .

Dostała od Boga taki miecz. Wojowała nim. Wiadomo jak skończyła.

Ja odrzucam miecz do wojowania. Nie chcę walczyć. Jest to całkowite przeciwieństwo mnie. Ja chcę budować i tworzyć. Nie wojować i niszczyć. I pewnie też dlatego wyrzucało mnie z medytacji o burzeniu murów. Nie chcę burzyć niczego. Ani muru , ani niczego innego. Ten mur to labirynt , który mamy przejść. Jest jak zadanie, zagadka , doświadczenie które mamy zdobyć. Wtedy otworzą się ukryte , niewidzialne dotąd wrota. Tak to myślę.

Co do miecza to w taki sposób postrzega to mózg, lewa półkula. A czym rzeczywiście jest ? Może to świetlista autostrada do jazdy w poziomie i pionie z rondem w okolicy

serca ? Hmmmm chyba się nad tym zadumam.....

Wielu przed nami w całej historii istnienia ziemi, doświadczało podobnie jak my. Czerpać podpowiedzi z historii. Zapisków, podań ludowych. To skarbnica wiedzy.
Nie bez powodu na złego, agresywnego się mówi - co ci leży na wątrobie ? Wątroba kumuluje toksyny , złości. To tylko taki mały przykład. Nie będę wypisywać wszystkich. Sami poszukajcie, rozejrzyjcie się.
No więc testujemy ciała, genialne w swej konstrukcji narzędzie do przewozu duszy. Teraz w czasach ostatecznych zbieramy wszystkie dane.
 Powracają do nas doświadczenia całego rodu , narodu. Filtrujemy to, transformujemy i odsyłamy do katalogu instrukcja. Po co ?

Po co w ogóle stworzono ciała ? Przecież dusza jest doskonała. Bóg jest doskonały.

Doskonały, ale samotny. Sam. Jest wszystkim i niczym. Kołem i kwadratem ale nie nazwanym , więc o tym nie wie. 

 Jest ani dobrem , ani złem. Ani radością ani smutkiem. Bielą i czernią. Materią i antymaterią. Czymś nienazwanym, nieokreślonym. Nijakim. Ma wszystko i nic. Może czuł się niepełny ?
Podzielił się jak pantofelek na pół. I stworzył swoje przeciwieństwo.
Sam jest antymaterią i stworzył materią. Po to by móc wszystko nazwać. Żeby coś nazwać trzeba tego doświadczyć. A jak dusza, duch , cząstka antymaterii ma wejść w materię ?

Trzeba stworzyć idealnie pasujące ciało.

No i stało cię ciało. Które teraz testujemy.

Tu nie ma nic przypadkiem. Debil nie projektował ciała.

Nic nie wyrzucamy, nic nie burzymy. Wszystko jest potrzebne. Trzeba się tylko nauczyć instrukcji obsługi. Ma być równowaga. Idealna współpraca duszy i ciała. Nikt nikogo nie ma więzić. Ma być miłość , wzajemny szacunek. Współpraca , tworzenie, budowanie, nazywanie.

Znajomość obsługi da możliwość korzystania z narzędzi ducha do działania w materii. Bóg wreszcie będzie nazwany i określony. Będzie miał towarzystwo. Bo takie połączenie ciała i ducha da możliwość wzajemnych odwiedzin. Wędrówek po uniwersum. Nowego innego tworzenia. I wielu innych cudów.

Przedszkole i zabawy w piaskownicy etap kończymy. Zbieramy dane. Jak dobrze lekcje odrobione to 13 wrota otworzą się same. 13 galaktyka , jak 13 wojownik , jak 13 znak zodiaku już jest na nieboskłonie. Czeka wężownik (o ironio znowu 
węże) z pomostem.
Ze schodami do nieba.
Tak to nazwałam, określiłam. Wymagało to sporo wysiłku. Dla
mnie to wskaźnik jak daleko odeszłam od tradycyjnego wykorzystywania mózgu
Takie są moje odczucia, myśli, spostrzeżenia. Tak to widzę i czuję.
I mówiąc szczerze czuję ogromny spokój. Błogość, lekkość.
I znowu senność. Czuję że stoję na progu , na wycieraczce. Na progu domu.


















2 komentarze:

  1. Artykuł super ... Kochajmy i szanujmy nasze - ciała- świątynie ... wychowujmy nasze ego, aby nauczyło się miłości zamiast rywalizacji ...
    dużo mi potwierdził ten artykuł i jeszcze sporo nowego nauczył ... co do miecza to myślę, ze dostałyśmy go po to ze, bo czasami trzeba coś odciąć - przeciąć, aby iść dalej, a można to zrobić tylko świetlistym mieczem :D
    Dziękuję Beato i dziękuję Haniu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację... czas najwyższy uhonorować nasze ciało jako święty przybytek <3.
    Więc tak całkiem serio :
    1. cieszmy się naszym ciałem takim jakie jest;
    2. przestańmy torturować się chemią kosmetyczną, spożywczą i odzieżową;
    3. zacznijmy z miłością traktować swoje własne ciało;
    4. ciszmy się życiem, bo w zdrowym ciele zdrowy duch.
    Więc się nie oszukujmy siebie i innych, że kwękamy, stękamy ale chwalimy się jak to jesteśmy uduchowieni, jak się modlimy Ha ha ha
    Od dziś moją modlitwą jest dbałość o siebie <3

    OdpowiedzUsuń