środa, 27 lutego 2013

Wewnętrzne dziecko




Wewnętrzne dziecko


Jest to zwrot bardzo często używany ... często bez wiedzy co za energię niesie w  sobie.
A ten piękny zwrot określa wszystkie zablokowane w nas od początku wcielenia energie.
Tak więc nasze wewnętrzne dziecko jest pozbawione równowagi i harmonii. Ono często jest wystraszone, smutne, pełne ran i bólu... lub odwrotnie, tak rozhukane i psotne, że przynosi nam problemy i konflikty.
Naszym zadaniem jest zaopiekować się tymi energiami. Trzeba je oczyścić, transformować i pozwolić dorosnąć temu dziecku do poziomu naszej świadomości.
Wtedy to nasze wewnętrzne dziecko integruje się z pozostałymi energiami w całość.
Zapytacie dla czego tak się trudzimy z naszym wewnętrznym dzieckiem skoro jest to aż tak proste?
Składa się na to wiele powodów. Jak powszechnie wiadomo nie wszyscy z nas potrafią wychowywać dzieci tak, aby zapewnić im bezpieczeństwo i pozwolić jednocześnie na pełnię ich ekspresji. Ta nieumiejętność kładzie się jako duża przeszkoda w przywracaniu harmonii.
Jeśli jesteśmy nadmiernie surowi i wymagający, to żadne dziecko nie będzie szczęśliwe ... pochwałami dużo łatwiej jest osiągnąć efekt wychowawczy.
Jeśli będziemy traktować dziecko jako coś, co nam w życiu przeszkadza...efekt będzie też marny.
Wcale nie jest łatwiej, gdy traktujemy nasze wewnętrzne dziecko jako zdeponowaną mądrość i bezmyślnie pozwalamy mu rządzić naszym życiem.
Jest też inny skrywany powód... brak odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Nie chcemy przyznać się do różnych błędów i energie te automatycznie są przesuwane do wewnętrznego i tak przeładowanego dziecka.
Jak łatwo zauważyć, tylko tych kilka wymienionych przyczyn sprawia, że mamy na prawdę dużo zablokowanych energii. Jeśli nie znamy tego mechanizmu, to chwalimy się jak to pięknie nam pomaga wewnętrzne dziecko .... tylko czy to może być prawdą?
Jeśli mamy tyle po blokowanej energii, to skąd możemy czerpać na bieżące życie zasoby? Najczęściej uzupełniamy te braki całkiem nieświadomie od innych Istot, co można nazwać mało elegancko zwykłą kradzieżą.
Skoro niechętnie przyznajemy się do popełnionych błędów czy pomyłek... wówczas dziecko wewnętrzne tkwi w roli "kozła ofiarnego" i ... na pewno nie jest w stanie pomóc budować harmonię, bo całkowicie je pochłania walka o przetrwanie. A przecież ono jest częścią naszej tożsamości, wprawdzie tej nie chcianej, tego cienia chowanego pod dywan.

Teraz, w nowych energiach Ziemi nie można już dłużej chować cienia, on będzie nachalnie domagał się zauważenia go i transformowania.
Więc, przykładowo, kiedy ktoś nas niesłusznie skrzyczy to zwróćmy uwagę jak przyjmujemy atak... jeśli się kulimy lub uciekamy, to można być pewnym, że nasze wewnętrzne dziecko ma jakieś rany domagające się natychmiastowego uzdrowienia.
Nie szukajmy winnego ani jakichkolwiek usprawiedliwień... przytulmy to nasze dziecko i wytłumaczmy mu sytuację.
Warto też przypomnieć, że dzieci do około szóstego roku życia funkcjonują tylko na podświadomości... dopiero po tym okresie zaczyna się rozwijać świadomość. Co nam daje ta wiedza?
Małe dziecko jest jak czysta płyta CD... co nagra, to odtwarza nieraz do końca wcielenia. Po ukończeniu szóstego roku włącza się świadomość, czyli zdolność rozróżniania, analizy i syntezy... wtedy też dzieci wchodzą w bardzie lub mniej burzliwy okres buntu i ... jest to dobre. Jednak wcześniej nagrane "programy i filmy" nadal tkwią w podświadomości tak długo, aż zostaną wykasowane i zmienione przez daną osobę. Między innymi są to właśnie energie wewnętrznego dziecka i nie może jeden człowiek zrobić porządku z wewnętrznym dzieckiem drugiego. Owszem, spotkałam ogłoszenia wiele obiecujące... jednak to nie jest uzdrawianie... zawsze to jest manipulacja!
Prawdziwe uzdrawianie może zaistnieć tylko wtedy, gdy samodzielnie decydujemy się tego dokonać. Dobrze gdy jest osoba wspierająca swoimi wibracjami te wysiłki, gdy pomaga w ten sposób zainteresowanemu zobaczyć siebie i swój problem z wyższej wibracyjnie pozycji. Jednak osoba pomagająca ma tylko BYĆ i z pełną akceptacją oraz współczuciem towarzyszyć w procesie samouzdrawiania.
A więc kochani... dajmy spokój dobrym radom, a w to miejsce nauczmy się stawiać dobre pytania. Ha dobre pytanie to podobno już połowa odpowiedzi... jednak szansę na znalezienie odpowiedzi oddawajmy w ręce tych, którzy poszukują... pamiętajmy, że nikt z nas nie jest ani lepszy, ani gorszy... za to każde z nas jest niepowtarzalne w swej różnorodności.
Kocham Wszystkie Istoty.
Hania

2 komentarze:

  1. Witaj Haniu! Właśnie wczoraj w trakcie przeglądania moich notatek z ostatnich 8lat pracy nad sobą i swoim rozwojem świadomości natrafiłam na mój pierwszy Arkusz Radykalnego Wybaczania (10.03.07) pod tytułem "przygotuj się na cud". I dokładnie tak jak piszesz, przejść musiałam to sama, choć pod opieka i prowadzeniem mojej nauczycielki - Sansai.
    Pozwolisz, ze to opisze ...

    Przeczytałam go już z całkiem inna świadomością i uśmiechnęłam się do siebie, bo rzeczywiście brzmiało to jak skarżenie się małej dziewczynki, choć byłam dorosłą kobietą sama mającą już prawie dorosłych synów.
    Pamiętam, ze trwało to długo i leciały potoki łez ...
    Jednak cud się dokonał!
    Wybaczyłam sobie całkowicie, a tym samym wszystkim z mojej przeszłości. Wtedy tez pierwszy raz spotkałam się z moim wewnętrznym dzieckiem, które zobaczyłam jako paro miesięcznego bobasa (coś około 9 miesięcy). Bobas leżał sobie na pleckach i majtał raczkami i nóżkami.
    I tak oto zaczęła się nasza wspólna droga do uzdrawiania ...
    Hanutka rozwijała i uzdrawiała się dzielnie, aż do momentu w którym osiągnęła wiek dziewczynki około 14-nasto letniej...
    Ze względu na bardzo tragiczne, osobiste przeżycie wzbraniała się pójść dalej. Krzyczała , tupała nogami ... bala się ...

    Wtedy pod czuła opieka mojej już wieloletniej przyjaciółki- Sansai, nastąpiło następne Radykalne Wybaczanie, które trwało wiele godzin i było bardzo bolące. Płacz, pocenie się, bieganie do toalety, próby wycofania się... Wiem, ze sama bym tego nie przeszła!

    Jednak znowu się udało, choć prawie 3 dni miałam wrażenie, ze zderzyłam się z pociągiem...
    Jest to jednak jak z porodem, po bólu przychodzi ogromna radość i przeogromna ulga :D

    Obie Hanutki mogły się dalej rozwijać i uzdrawiać przeszłość, aby mieć zdrowa przyszłość.
    Po paru kolejnych latach, w pewnej medytacji doszło do kolejnego spotkania.

    Spotkanie to odbyło się w miejscu tragicznego przeżycia z młodzieńczych lat Hanutki!
    Była noc, paliły się tylko lampy uliczne.

    Nagle stanęły naprzeciwko siebie dwie dorosłe tak samo wyglądające kobiety. Obserwowałyśmy się cała chwilkę i obu nam spodobało się to co widziałyśmy, popłynęły łzy radości. Byłyśmy z siebie dumne, bo wiedziałyśmy jaka niełatwą przeszłyśmy drogę...
    Wiedziałyśmy tez obie , ze nadszedł czas, czas zjednoczenia się...
    Wpadłyśmy sobie w objęcia i po chwili byłyśmy jedno. Wyglądało to dosłownie tak jakby jedna Haneczka weszła w druga!
    Nagle zostałam sama, zrobiło się bardzo jasno od białego światła.
    Nie umiem przekazać słowami co czułam, nie da sie...

    Całemu temu wydarzeniu towarzyszył mój tata, który wiele lat wcześniej przeszedł na druga stronę, choć do dziś nie wiem z jakiego powodu tam był .. Kiedy się zjednoczyłyśmy, popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem i kiedy nastąpiła jasność, odszedł. Od tamtej pory już mnie nigdy nie odwiedził.

    Dzis, z perspektywy wielu lat pracy nad sobą i ze sobą, jako kobieta pełna i zupełna, czuje potrzebę podziękowania mojej wspaniałej wieloletniej nauczycielce i przyjaciółce, która szla ze mną krok w krok przez te wszystkie lata, za jej ogromna cierpliwość, zrozumienie i współczucie.
    Za jej przeogromna mądrość i miłość którą się ze mną dzieliła i dzieli do dziś.
    Przeszłam trudna, lecz bardzo solidna szkołę uczenia się prawdy o sobie, zmiany patrzenia na życie, zmiany schematów i nawyków (co trwa jeszcze do dziś).
    Z cala wdzięcznością i miłością serca
    DZIĘKUJĘ ci Haniu, ze jesteś. Kocham Cie!

    hania alias hanuta



































    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci Hanutko za ten wspaniały komentarz... aż łzy wzruszenia mi pociekły <3. Ech kochana nawet nie wiesz jak jestem dumna za ciebie :D... i bardzo, bardzo kocham <3

    OdpowiedzUsuń